Tramwaj zabił chłopca. Wyrok dla motorniczej

Na karę 1 roku więzienia z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 lat skazał we wtorek poznański sąd Annę M., motorniczą tramwaju, która w czerwcu ubiegłego roku śmiertelnie potrąciła 8-letniego chłopca. Kobieta dobrowolnie poddała się karze.

Wyrok sądu rejonowego w Poznaniu nie jest prawomocny.

Do śmiertelnego wypadku na przejściu dla pieszych doszło w czerwcu ub.r. na ul. Hetmańskiej w Poznaniu. Po potrąceniu przez tramwaj 8-latek był przez kilkadziesiąt minut reanimowany, ale nie udało się go uratować. Po wypadku, ze względu na stan psychiczny, kierująca tramwajem trafiła na kilka tygodni do szpitala.

Motornicza tramwaju Anna M. została oskarżona o nieumyślne naruszenie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, czym przyczyniła się do spowodowania wypadku komunikacyjnego.

Reklama

Jak dowodziła prokuratura, kobieta nie zachowała szczególnej ostrożności kierując tramwajem i zbliżając się do przejścia dla pieszych w obrębie skrzyżowania z ulicą Dmowskiego. Zignorowała sygnał dla tramwajów "czekaj" oraz "sygnał poziomy" zabraniający wjazdu na skrzyżowanie, a także nie zredukowała prędkości. Doprowadziła do potrącenia Jana D., który wszedł na torowisko, mając czerwone światło, "w wyniku czego małoletni zmarł na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń".

Anna M. przyznała się w toku śledztwa do popełnienia zarzucanego jej czynu. Wyjaśniła, że jadący z naprzeciwka tramwaj zasłonił jej całą widoczność ulicy i przejścia dla pieszych. Kobieta tłumaczyła także, że zignorowała sygnał zabraniający jej wjazd na skrzyżowanie "z uwagi na dobro pasażerów, gdyż nie chciała wykonać manewru gwałtownego hamowania".

Zarzucane kobiecie przestępstwo zagrożone jest karą od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

We wtorek w sądzie rejonowym w Poznaniu rozpoczął się proces w tej sprawie. Anna M. zgodziła się na dobrowolne poddanie się karze i przystała na warunki prokuratury.

Wyrokiem sądu, Anna M. została skazana na 1 rok więzienia z warunkowym zawieszeniem wykonania na 3 lata. Kobieta musi zapłacić także 15 tys. zł zadośćuczynienia rodzicom chłopca. Ponadto sąd orzekł wobec kobiety roczny zakaz prowadzenia tramwajów oraz konieczność pisemnego informowania sądu co pół roku o przebiegu 3-letniego okresu próby.

28-letnia Anna M. przyszła we wtorek na rozprawę w towarzystwie rodziny; kobieta płakała w sądzie. Jej obrońca adw. Żanna Dembska podkreśliła, że wypadek na ul. Hetmańskiej to wielka trauma dla obu stron; zarówno rodziny zmarłego chłopca, ale także oskarżonej, która "też bardzo przeżywa to, co się stało".

"Opinia biegłych jest taka, że jej przyczynienie się do zdarzenia było w niewielkim stopniu (...). Jest to po prostu naprawdę nieszczęśliwy wypadek" - powiedziała prawniczka.

Matka 8-letniego chłopca, który zginął w tym wypadku, podkreśliła w rozmowie z mediami, że ostatnie miesiące to bardzo trudny czas w jej życiu, ale stara się nie załamywać i nie pokazywać pozostałym dzieciom, jak jej ciężko. Dodała, odpowiadając na pytanie, że zdaje sobie sprawę, że Anna M. nie doprowadziła do wypadku umyślnie, że był to wypadek.

Pełnomocnik kobiety adw. Radosław Szczepaniak powiedział w sądzie, że rodzina chłopca zamierza w tej sprawie podjąć kroki na drodze cywilnoprawnej.

"W żaden sposób, po konsultacji z rodzicami zmarłego chłopca, nie mieliśmy zamiaru pastwić się i dążyć do jak najsurowszego ukarania w sensie prawnokarnym oskarżonej. Zdajemy sobie sprawę, że oskarżona ponosi karę taką mentalną za to, że wyrządziła tak wielką krzywdzę, doprowadziła do zgonu chłopca. Natomiast uważamy, że żaden wyrok, żadna kara nie naprawi sytuacji, nie przywróci chłopcu życia, a rodzice też będą musieli nauczyć się żyć z tą tragedią" - powiedział.

"Celem tego postępowania było, aby przesądzić winę oskarżonej. Uzyskanie prawomocnego orzeczenia pozwoli na to, aby wystąpić do ubezpieczyciela MPK, czyli do podmiotu, u którego oskarżona była zatrudniona, o uzyskanie zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę; zarówno przez rodziców, jak i pozostałych członków rodziny zmarłego Janka" - dodał adwokat rodziny chłopca.

Szczepaniak podkreślił, że rodzina na drodze cywilnej dochodzić będzie mogła nawet kilkuset tysięcy złotych.

"Zdajemy sobie sprawę z tego, że to w żaden sposób nie naprawi sytuacji, stała się tragedia. Natomiast zadośćuczynienie może w jakimś stopniu zrekompensować cierpienia mentalne najbliższych zmarłego chłopca" - dodał. (

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy