To jedno z najczęściej popełnianych wykroczeń

Infrastruktura drogowa potężnych miast, które złotymi zgłoskami zapisały się na kartach historii, pozostawia z reguły dużo do życzenia. Kierowcy muszą pogodzić się z wąskimi ulicami i dużą liczbą skrzyżowań, których przepustowość jest mocno ograniczona.

W takich warunkach architektury tworzenie się drogowych zatorów to naturalna i nieunikniona sprawa. Problem w tym, że do blokowania głównych arterii miasta przyczyniają się sami zmotoryzowani. Nagminnym "zwyczajem" jest chociażby wjeżdżanie na skrzyżowanie w sytuacji, w której nie ma możliwości jego szybkiego opuszczenia.

Przepisy są w tym przypadku jednoznaczne. Art. 25 punkt 4. Prawa o ruchu drogowym stanowi, że "Kierującemu pojazdem zabrania się wjeżdżania na skrzyżowanie, jeżeli na skrzyżowaniu lub za nim nie ma miejsca do kontynuowania jazdy". Za złamanie tego zakazu - zgodnie z obowiązującym taryfikatorem - ustawodawca przewidział 2 punkty karne. Oprócz nich kierowca otrzymuje też z reguły mandat karny w kwocie 300 zł za "Zatrzymywanie pojazdu na skrzyżowaniu oraz w odległości mniejszej niż 10 m od przejazdu lub skrzyżowania".

Reklama

Niestety, kierowcy próbujący za wszelką cenę "przeskoczyć" kolejne światła niewiele robią sobie z obowiązujących przepisów. Kilka takich przypadków wystarczy, by kompletnie zakorkować, i tak przeciążone już skrzyżowanie i wprowadzić zamęt, w którym zwykła sygnalizacja świetlna staje się bezużyteczna.

W jaki sposób można walczyć z tego typu, patologicznym, zachowaniami? Najskuteczniejsze jest wysyłanie na korkujące się krzyżówki policjantów ruchu drogowego. Już sama obecność radiowozu studzi zapały gorących głów i przyczynia się do tzw. "uspokojenia" ruchu. Coraz częściej z pomocą przychodzi również nowoczesna technika. W piętnowaniu drogowej głupoty nieoceniony jest np. miejski monitoring. Coraz większa liczba skrzyżowań wyposażana jest również w system kamer pozwalających obserwować to, co dzieje się z każdej ze stron sygnalizatora.

Spieszącym się "za wszelką cenę" przypominamy, że z tego rodzaju zachowaniami coraz skuteczniej walczą też sami kierowcy. Nagrania z pokładowych rejestratorów jazdy trafiają do elektronicznych skrzynek pocztowych policyjnych wydziałów ruchu drogowego w całym kraju, a policjanci nie stronią od wystawiania mandatów.

O obowiązujących przepisach powinny pamiętać szczególnie osoby prowadzące duże pojazdy, jak autobusy, samochody ciężarowe czy tramwaje. Szczególnie motorniczy zdają się czasem jeździć, jak ich pojazd kończył się zaraz za ich kabiną. Efekty są wówczas takie, jak na zdjęciach - prowadzącemu tramwaj udało się całkowicie zablokować główną arterię Krakowa, czyli Aleje Trzech Wieszczów!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama