Świadek wypadku: "To było niczym wybuch bomby"
Nie milkną echa tragicznego zderzenia karetki pogotowia na przejeździe w Puszczykowie, do którego doszło w środę.
Przypomnijmy, że po zderzeniu z pociągiem zginęły dwie osoby podróżujące karetką, a jej kierowca doznał ciężkich obrażeń.
Jak wynika z nagrań monitoringu i relacji świadków karetka wjechała na przejazd, gdy jedna z zapór była już opuszczona. Gdy chwilę później zamknęła się druga, samochód utknął na torach. Kierowca, zamiast wyłamać rogatkę i zjechać z torów (można to zrobić nawet ręką, nie uszkadzając samochodu), zaczął manewrować, próbując ustawić auto równolegle do torów.
I to mu się udało. Z zapisu wideo wynika, że pociąg Intercity relacji Katowice - Gdynia, który nadjechał po około 40 sekundach, uderzył w karetkę czołowo.
W wypadku zginęły dwie osoby: 30-letni lekarz pogotowia ratunkowego i 42-letni ratownik medyczny. Kierowca ambulansu został przetransportowany do szpitala w Puszczykowie. Jego stan jest ciężki. Przeszedł operację, jest w stanie stabilnym, w śpiączce farmakologicznej.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Michał Smętkowski, postępowanie prowadzone jest ws. wypadku ze skutkiem śmiertelnym, w wyniku którego zginęły dwie osoby oraz spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.
Za takie czyny grozi od pół roku do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Tymczasem na Facebooku pojawiła się relacja świadka wypadku. Wyraźnie wstrząśnięta kobieta opisała całe zdarzenie, przyznała również, że zgłosiła się już na policja, gdzie złożyła wyjaśnienia: