Stracił panowanie, potrącił bliźnięta. Nie trafi do aresztu

​Sąd Rejonowy w Szczytnie nie uwzględnił we wtorek wniosku prokuratora o tymczasowe aresztowanie Adama D. podejrzanego o spowodowanie wypadku drogowego, w którym ciężko ranne zostały bliźnięta w wózku. Zastosował dozór policji i zakaz prowadzenia pojazdów.

Do wypadku doszło w minioną sobotę na ul. Władysława IV w Szczytnie na Mazurach. Jak informowała policja, 29-letni kierowca forda mustanga nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze, wyprzedzał przed przejściem dla pieszych, stracił panowanie nad autem i uderzył w stojącą na chodniku 54-letnią kobietę i wózek z dwójką 1,5-rocznych dzieci. Następnie auto wjechało w ogrodzenie pobliskiej posesji, staranowało metalowy płot i zatrzymało się dopiero na budynku. Według policji kierowca był trzeźwy.

Po wypadku dzieci w ciężkim stanie - jedno karetką, drugie śmigłowcem - zostały przetransportowane do szpitala dziecięcego w Olsztynie. Kobieta - babcia rannych bliźniąt - doznała ogólnych potłuczeń.

We wtorek stan poszkodowanych dzieci lekarze nadal określali jako bardzo ciężki. "Znajdują się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, są wentylowane mechanicznie. Personel szpitala robi wszystko, co w jego mocy" - powiedział  rzecznik szpitala Grzegorz Adamowicz.

Prokuratura wnioskowała o zastosowanie tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy wobec Adama D. podejrzanego o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i spowodowanie wypadku, w wyniku którego pokrzywdzona została 54-letnia kobieta i dwoje małych dzieci.

Sąd Rejonowy w Szczytnie w wydanym we wtorek postanowieniu nie uwzględnił wniosku prokuratury o tymczasowe aresztowanie kierowcy i zastosował wobec niego środek zapobiegawczy w postaci dozoru policji, zakazu opuszczania kraju, połączonego z zatrzymaniem mu paszportu oraz zakazu prowadzenia pojazdów.

Jak poinformował  rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie sędzia Olgierd Dąbrowski-Żegalski, szczycieński sąd - w uzasadnieniu swojej decyzji o niestosowaniu tymczasowego aresztowania - wskazał, że podejrzany "stanowczo i w całości przyznał się do winy, nie przerzucał odpowiedzialności na inne osoby, opisał, w jaki sposób dopuścił się zarzucanego mu czynu i wyraził skruchę z powodu popełnionego występku".

Reklama


Sąd zauważył również, że śledczy zabezpieczyli już najistotniejsze dowody w sprawie w postaci m.in. śladów na miejscu zdarzenia i przesłuchania naocznych świadków wypadku.

"W takiej sytuacji sąd uznał, że materiał dowodowy sprawy przedstawiony przez prokuratora nie uzasadnia obawy, że podejrzany pozostając na wolności będzie w bezprawny sposób utrudniał toczące się postępowanie karne, a w szczególności, że będzie nakłaniał uczestników przyszłego procesu do składania fałszywych zeznań, bądź zacierał ślady" - przekazał rzecznik SO.

"Jednocześnie chcę podkreślić, że pozostawanie podejrzanego na wolności w żaden sposób nie oznacza, że sprawca wypadku uniknie odpowiedzialności i wymierzenia sprawiedliwej kary" - zaznaczył sędzia Dąbrowski-Żegalski.

Postanowienie sądu w tej sprawie nie jest prawomocne.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy