"Słupkoza" po kielecku. I auto nie stanie, i dziecięcy wózek nie przejedzie
Oprac.: Karol Biela
Skrajny przykład "słupkozy" w Kielcach. Wystające pręty zamontowane przez drogowców sprawiły, że samochody może nie stają już na całej szerokości chodnika, jednak mieszkańcy skarżą się, że wolą już chodzić ulicą, bo np. wózek dziecięcy tamtędy nie przejdzie.
"Słupkoza" to pejoratywne określenie stawianych przez miejskie służby słupków w nawet najbardziej irracjonalnych miejscach.
Zazwyczaj chodzi o uniemożliwienie kierowcom parkowania na chodniku, czy w w najbliższym otoczeniu skrzyżowania. Ale w nierzadko zdarza się, że końcowy efekt przyprawia o ból głowy.
Nie inaczej jest w przypadku słupków postawionych w Kielcach w pobliżu skrzyżowania ulicy Spacerowej z Sadową. Zamontowane ponad dwa lata temu stalowe pręty z jednej strony wykluczają postój czy parkowanie w obrębie skrzyżowania, jednak mieszkańcy skarżą się, że np. kobiety z wózkiem czy osoby o kulach mają spory problem z przejściem "zasłupkowanym" chodnikiem, więc decydują się na zejście na środek jezdni.
Do tego wyjście z psem na smyczy też w tej okolicy może być udręką, a i zakochana para idąca za ręce inaczej niż gęsiego nie przejdzie na ulicy Sadowej chodnikiem.
***