Rozjechał ciężarówką 18 stojących aut, ranił 13 osób. Jest kara

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat skazał krakowski sąd Grzegorza O., oskarżonego o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym poprzez staranowanie 18 samochodów, oczekujących na czerwonym świetle w dzielnicy Ruczaj.

Prokuratura oskarżyła mężczyznę o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, zagrażającej życiu lub zdrowiu wielu osób. Groziła mu za to kara od 1,5 roku do 15 lat pozbawienia wolności.

Ostatecznie w środę sąd rejonowy wymierzył mu karę dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Mężczyzna dostał także m.in. czteroletni zakaz prowadzenia pojazdów.

Proces, który ruszył prawie dwa lata temu, toczył się za zamkniętymi drzwiami. Wniosek o wyłączenie jawności złożył obrońca oskarżonego, tłumacząc go złym stanem zdrowia psychicznego kierowcy. Sąd przychylił się do tego wniosku.

Reklama

Do zdarzenia doszło 19 maja 2015 r. po godz. 14. Grzegorz O., kierując ciągnikiem siodłowym z naczepą, jechał ul. Grota-Roweckiego w Krakowie. Pomimo czerwonego światła i stojących przed nim samochodów nie zahamował, tylko najechał na nie, a następnie, mimo wskazań sygnalizacji świetlnej, kontynuował jazdę na wprost przez skrzyżowanie, taranując następne pojazdy, po czym oddalił się z miejsca zdarzenia.

W wyniku takiej jazdy, uszkodzeniu uległo 18 pojazdów, 13 osób doznało urazów głowy, złamań, stłuczeń i otarć skóry. Obrażenia czterech osób trwały powyżej 7 dni. Uszkodzona została też ciężarówka oskarżonego.

Podczas przesłuchania w prokuraturze, kierowca przyznał się do zarzutów. Mówił, że nie do końca jest w stanie opisać zdarzenie. Twierdził, że dojeżdżając do skrzyżowania, widział jadące samochody, a potem nie zdążył wyhamować, kiedy światło się zmieniło. Jak podał, pamięta jedynie, że odpychał swoim pojazdem jakiś inny pojazd i przejechał przez skrzyżowanie, a kolejną rzeczą, która pamięta, jest dopiero to, że się zatrzymał.

Kierowca wyjaśniał także, że był zmęczony, ponieważ musiał wracać z towarem, który nie został przyjęty przez odbiorcę. Zaprzeczył, by uciekał z miejsca zdarzenia.

Jak podkreśliła prokuratura w akcie oskarżenia, do zdarzenia doszło w dobrych warunkach atmosferycznych, na prostym odcinku jezdni o suchej, czystej i gładkiej nawierzchni asfaltowej i w terenie zabudowanym, w którym obowiązywało ograniczenie prędkości do 50 km/h.

Ustaliła również, że w chwili zdarzenia Grzegorz O. nie był pod wpływem alkoholu ani środków odurzających. Zdaniem biegłych, nie działał także w warunkach ograniczonej poczytalności. Uznano również, że stan techniczny ciągnika siodłowego i naczepy nie miały wpływu na zdarzenie - choć nie były sprawne technicznie.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy