Przepisy o zatrzymywaniu praw jazdy będą zaskarżone!

Dopiero zmiana na stanowisku Rzecznika Praw Obywatelskich spowodowała, że sprawa niezgodnego z konstytucją zabierania przez policjantów na ulicy praw jazdy ruszyła z miejsca.

Adam Bodnar - nowy, powołany na to stanowisko w środę, Rzecznik Praw Obywatelskich - zapowiedział zaskarżenie nowych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego. Stosowna skarga do rzecznika trafiła już w czerwcu, jednak pełniąca wówczas tę funkcję Irena Lipowicz nie podjęła w tej sprawie żadnych kroków.

Zaskarżenie przepisów będzie natomiast jedną z pierwszych decyzji nowego rzecznika.

- Odbieranie prawa jazdy przez policję to skuteczne narzędzie odstraszające od łamania prawa drogowego, ale jeśli np. trafi na zawodowego kierowcę - może mu to uniemożliwić zarobkowanie. To zbyt poważna sankcja, aby stosować ją bez postanowienia sądu - powiedział Bodnar w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Reklama

O tym, że wprowadzone 18 maja przepisy to bubel prawny informowaliśmy od samego początku. O zajęcie się sprawą przez Rzecznika Praw Obywatelskich już w czerwcu apelowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Prawnicy zwracali uwagę, że wprowadzone zmiany uderzają w konstytucyjną zasadę zakazu podwójnego karania za jedno wykroczenie.

Nic więc dziwnego, że nowe przepisy zmiażdżyli również sędziowie. W specjalnym oświadczeniu Zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia" mogliśmy przeczytać m.in. że "funkcjonariuszom Policji nadano uprawnienie zatrzymania prawa jazdy na okres trzech miesięcy w razie popełnienia przez kierowcę określonego wykroczenia. Zatrzymanie owo jest obowiązkowe,nie podlega kontroli sądu, jest natychmiast wykonalne, a kierowcy nie przysługują żadne środki odwoławcze poza ewentualną skargą do sądu administracyjnego, który może badać tylko zgodność decyzji z prawem, a nie jej merytoryczną zasadność. Co ważne, siłą rzeczy zdoła rozpoznać sprawę dopiero po upływie okresu, na który prawo jazdy zostanie zatrzymane. Zatrzymanie prawa jazdy jest w istocie orzeczeniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Zakaz taki jest środkiem karnym, który zgodnie z przepisami kodeksu karnego i kodeksu wykroczeń orzekać może wyłącznie sąd. Osobie, której zakaz dotyczy, przysługują przewidziane prawem środki odwoławcze, a środek karny podlega wykonaniu dopiero wtedy, gdy orzeczenie jest prawomocne."

Co więcej, z niekonstytucyjności nowego prawa zdawali sobie sprawę uchwalający je posłowie! Wyłącznie w charakterze skandalu traktować można fakt, że już w grudniu ubiegłego roku Biuro Analiz Sejmowych sporządziło opinię, z której jasno wynikało, że proponowane zmiany są niezgodne z prawem! Autor opinii - prof. Andrzej Sakowicz - wyjaśniał, że - będące wówczas w fazie projektu nowe przepisy - są niezgodne z ustawą zasadniczą i dotychczasowym orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego. 

Mimo tego posłowie niemal jednogłośnie przyjęli proponowane zmiany - przeciw opowiedziało się jedynie czterech! Żadnych poprawek do przeforsowanej ustawy nie wniósł również Senat.

Efekt? Bubel prawny wypuszczony przez posłów i senatorów wszedł w życie 18 maja. Od tamtej pory policjanci zatrzymali już 10 tys. praw jazdy. Na dobrą sprawę, po uchyleniu nowych przepisów każdy z nich powinien dostać odszkodowanie... Szkoda tylko, że z budżetu państwa, a nie parlamentu...

Co stanie się z kierowcami, którzy stracili prawo jazdy?



INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: prawo jazdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy