Przejechał 650 metrów niezarejestrowanym autem. Musi zapłacić 2700 zł

Wyjazd niezarejestrowanym samochodem na drogę publiczną może skończyć się dużymi kłopotami, o czym przekonał się sprzedawca samochodów używanych z Żywca. Musi zapłacić karę od UFG i grzywnę, na jaką skazał go sąd.

Pan Dominik trudni się sprzedażą samochodów używanych, które sprowadza z zagranicy. Wyszukuje je na zachodzie, zamawia transport i odbiera w kraju. Autolaweta wożąca jednocześnie kilka aut zatrzymuje się zwykle 750 metrów od posesji, na której trzyma sprowadzone auta - bliżej nie ma miejsca na rozładunek dużego auta ciężarowego. To 400 metrów drogi głównej i 350 metrów drogi bocznej. Pan Dominik przyznał, zdarzało się w przeszłości, że zamiast podstawiać swój transporter, przejeżdżał ten odcinek na kołach, z pełną świadomością, że popełnia wykroczenie.

Reklama

Niezarejestrowany samochód nie ma prawa trafić na ulicę

Tym razem jego przejazd przyciągnął uwagę patrolujących okolicę funkcjonariuszy. Zatrzymali go 100 metrów od celu, bo poruszał się samochodem bez tablic rejestracyjnych. 94 artykuł Kodeksu wykroczeń stawia sprawę jasno:

Grzywna to nie wszystko

Funkcjonariusz poinformował pana Dominika o konieczności skierowania sprawy do sądu, jak również przekazania zgłoszenia do Ubezpieczeniowego Funduszu Ubezpieczeń, zajmującego się kierowcami, którzy poruszają się po drogach pojazdami bez obowiązkowego ubezpieczenia OC. Potencjalna kara mogła wynieść nawet 6000 zł.

Jazda niezrejestrowanym samochodem - jest wyrok sądu

Pierwszy do pana Dominika odezwał się UFG. Naliczono mu karę w wysokości 1200 zł, należną w przypadku gdy samochód nie posiadał ubezpieczenia w okresie krótszym niż 3 dni. Teraz swoją opinię wydał również sąd. Powołując się na wspomniany przepis ukarał sprzedawcę aut z Żywca grzywną o minimalnej przewidywanej przepisami wysokości - 1500 zł.

Ta sytuacja podkreśla dziury w przepisach

W ubiegłym roku wprowadzono profesjonalne tablice rejestracyjne. To rozwiązanie, które z założenia miało pozwalać na używanie specjalnych tablic na różnych samochodach wykorzystywanych przez osoby zajmujące się profesjonalną sprzedażą pojazdów. Można by wykorzystywać je np. podczas jazd próbnych, czy przejazdu na badanie techniczne, albo właśnie przestawiania niezarejestrowanych pojazdów z miejsca na miejsce. Oczywiście takie pojazdy chroniłaby polisa OC, z której opłacane byłyby ewentualne szkody wyrządzone innym uczestnikom ruchu. Niestety przepisy skonstruowano tak, że z profesjonalnych tablic mogą korzystać wyłącznie dealerzy sprzedający nowe pojazdy. Handlującym autami używanymi zostaje rejestracja pojazdu, albo transport za pomocą lawety.

Pan Dominik za przejechanie 650 metrów zapłacił więc 2700 zł. A lawetę i tak musiał uruchomić, bo policjanci nie pozwolili mu pokonać ostatnich 100 metrów na kołach i zagrozili, że auto zostanie odholowane na parking policyjny w innym mieście. Łamanie przepisów kompletnie mu się nie opłaciło. 

***


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy