Program budowy dróg ostro hamuje

Mamy złe wiadomości dla kierowców. Wszystko wskazuje na to, że kluczowa - z punktu widzenia bezpieczeństwa i komfortu podróżowania - rozbudowa sieci drogowej ulegnie znaczącemu spowolnieniu.

"Gazeta Prawna", która powołuje się na źródła zbliżone do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, informuje że oddala się budowa kolejnych odcinków dróg ujętych w planie na lata 2014-2023. W resorcie trwają prace, których celem jest "aktualizacja planów drogowych". Wg nieoficjalnych informacji, wiele z wyczekiwanych przez kierowców inwestycji trafić ma na "listę rezerwową", co oznacza odłożenie ich budowy na nieokreśloną przyszłość.

Wszystko wskazuje na to, że z listy drogowych priorytetów usunięto m.in. trasę S6, czyli - ciągnącą się wzdłuż wybrzeża - drogę ekspresową łączącą Koszalin z Trójmiastem. Cytowany przez "Gazetę Prawną" wiceminister Jerzy Szmit przyznał, że na realizację tej trasy nie ma pieniędzy. W zamian resort planuje jednak odkorkowanie trasy na Hel. W bliżej nieokreślonej perspektywie czasowej oznaczać to może przebudowanie obecnej drogi i przemianowanie jej z drogi wojewódzkiej na krajową.

Reklama

Jednak nie tylko droga S6 nie ma zapewnionego finansowania.

Kilka dni temu unieważniono przetarg na przebudowę trasy S14, czyli zachodniej obwodnicy Łodzi. Pierwotnie odcinek miał zostać oddany do użytku w 2020 roku, ale obecnie nie ma na to już nawet cienia szansy. Obecnie GDDKiA zastanawia się nad możliwością "zoptymalizowania" projektu, co w wolnym tłumaczeniu oznacza cięcie kosztów - obniżanie nasypów czy zmiany w konstrukcji mostów i wiaduktów.

Z informacji "Gazeta Prawnej" wynika również, że w najbliższym czasie nie doczekamy się też ujętych we wcześniejszych planach przetargów na budowę dróg: S11 (z Koszalina do Poznania i dalej w kierunku Śląska), S19 na północ od Lublina (oprócz odcinka do Lubartowa) i S74 (z Piotrkowa przez Kielce do Stalowej Woli). To samo dotyczy dróg: S12 (z okolic Piotrkowa do Radomia),  S17 oraz S10 (od strony Starogardu w kierunku Bydgoszczy).

Poprawie sytuacji na polskich drogach nie służy też zamieszanie związane z "czystkami" w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Zmiany kadrowe, w ramach których pracę straciło już kilkadziesiąt osób, mają "usprawnić działanie GDDKiA". Od początku marca w Generalnej Dyrekcji obowiązuje nowa struktura, w ramach której zlikwidowano przeszło 1/3 departamentów. Około 50 osób zostało zwolnionych lub przeniesionych do "lokalnych struktur" (np. na drugi koniec kraju...). W styczniu pracę w GDDKiA straciło też sześciu dyrektorów oddziałów regionalnych (Zielona Góra, Opole, Lublin, Rzeszów, Bydgoszcz, Białystok).

"Rzeczpospolita" - powołując się na własne źródła - donosiła o "chaosie" i "atmosferze niepewności", które pozwalają sądzić, że zmiany "strukturalne" w GDDKiA  dokonywane są "w wielkim pośpiechu i bez przygotowania". Sytuacją zaniepokojona jest m.in. Ogólnopolska Izba Gospodarcza Budownictwa.

Drogowców niepokoi nie tylko niepewność dotycząca terminów przetargów, ale też fakt, że zmiany kadrowe w GDDKiA mogą znacząco wydłużyć czas opracowywania niezbędnej dokumentacji. Przedstawiciele Izby zwracają chociażby uwagę na fakt, że już przed zmianami w strukturach GDDKiA pracowało niewielu inżynierów, co nie wpływało korzystnie na tempo prac...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy