Próba wymuszenia stłuczki? Zagrożenie na rondach

Wydawać by się mogło, że stłuczka czy wypadek zawsze są wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Jednak nie zawsze tak jest.

Ubezpieczyciele od lat zmagają się z problemem wyłudzania odszkodowań. Jedną z metod jest tzw. "polowanie" na sprawcę. Przestępstwo polega na świadomym doprowadzeniu do kolizji drogowej lub zaniechaniu wykonywania manewrów obronnych, które pomogłyby jej uniknąć.

Mówiąc prościej - osoba, która doprowadza do kolizji, robi to w taki sposób, aby finalnie uznano ją za ofiarę zdarzenia. Celowo prowokuje niebezpieczne sytuacje wykorzystując nieuwagę czy brak znajomości terenu innych kierowców. Faktyczna ofiara jest postrzegana jako ten, który wymusił pierwszeństwo przejazdu lub zajechał drogę pojazdowi poruszającemu się prawidłowo.

Reklama

Idealnym - z punktu widzenia wyłudzaczy - obszarem "polowania" na innych uczestników ruchu są skrzyżowania o ruchu okrężnym, szczególnie takie, gdzie centralna wyspa jest niewielkich rozmiarów, przez co wjazdy są zlokalizowane blisko siebie. Na szczęście, wiele z nich wyposażonych jest dzisiaj w kamery monitoringu. Jak wyglądać może "wymuszenie odszkodowania"?

Spójrzmy na zapis wideo. 13 sekunda dowodzi, że pierwszy na skrzyżowanie wjeżdża bordowy sedan i - tym samym - zyskuje pierwszeństwo przejazdu. Mimo tego kierowca srebrnego forda mondeo nie zwalnia. Można wręcz odnieść wrażenie, że celowo wciska pedał przyspieszenia...

Oczywiście nie każde tego typu zdarzenie to próba wyłudzenia odszkodowania. Często górę biorą emocje (chęć udowodnienia "kto jest szybszy") lub - po prostu - zwykłe roztargnienie. Nie ulega jednak wątpliwości, że - analizując zapis wideo -  zachowanie kierującego fordem trudno uznać za racjonalne.

Tak czy inaczej, tak chętnie budowane małe ronda niosą pewne zagrożenie. Przypomnijmy, że pierwszeństwo na rondzie ma auto już na nim się znajdujące. A co jeśli do dwóch sąsiadujących ze sobą wjazdów z równą prędkością zbliżają się dwa samochody? Wówczas pojawia się pokusa dociśnięcia gazu, by wjechać na rondo przed drugim kierowcą. Wówczas nabędziemy pierwszeństwa, ale jednocześnie może nam braknąć miejsca na hamowanie, jeśli kierowca samochodu wjeżdżającego kolejnym wjazdem nie zwróci uwagi, że to jednak my wjechaliśmy - o włos - szybciej na rondo.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy