​Potwornie drogie autostrady. Dlaczego wciąż drożeją?

Nie mamy żadnej własnej marki samochodowej, nie mamy choćby jednego kierowcy na torach Formuły 1 ani na trasach rajdów WRC, ale jest dziedzina, związana z motoryzacją, w której przodujemy od lat i to nie tylko w Europie. Ba, wciąż staramy umocnić się swoją pozycję w ścisłej, światowej czołówce. Mowa oczywiście o wysokości opłat za korzystanie z polskich autostrad.

Polskie autostrady należą do najdroższych na świecie
Polskie autostrady należą do najdroższych na świecieInformacja prasowa (moto)

Bardzo wysoko w rankingu najdroższych dróg świata lokuje się autostrada A2. 1 marca przejechanie motocyklem lub samochodem osobowym jednego kilometra między Koninem a Nowym Tomyślem będzie kosztować o dwa grosze więcej niż dotychczas. Niby nic, nie warty uwagi drobiazg, ale oznacza to, że za pokonanie całej tej trasy, podzielonej na trzy oddzielnie płatne, pięćdziesięciokilometrowe odcinki, kierowcy wspomnianych pojazdów zapłacą odtąd 57 zł. Gdy mieszkaniec Konina zechce wyskoczyć autem na weekend do koleżanki z Nowego Tomyśla, na same tylko autostradowe opłaty będzie musiał wysupłać 104 zł. Jeżeli nie jedzie jakimś szczególnie paliwożernym potworem i przestrzega limitów prędkości - wyda na bramkach więcej niż na zakup paliwa.

104 zł za jednorazową podróż tam i z powrotem między miejscowościami oddalonymi od siebie o 150 kilometrów... Niewiele więcej, bo 107,5 zł  (w przeliczeniu, przy kursie 1 euro = 4,3 zł) zapłacimy za winietkę, uprawniającą do korzystania przez cały miesiąc z autostrad w Austrii. Na Słowacji taka miesięczna winieta kosztuje obecnie około 60 zł (14 euro), na Węgrzech 67 zł (4780 forintów), w Czechach 72 zł (440 koron), a w Słowenii, mającej wśród polskich turystów opinię bardzo pod tym względem drogiej - 129 zł. Zakup ważnej przez rok (!) winiety na płatne drogi w Rumunii to wydatek ok. 120 zł, a na autostrady w Szwajcarii - 164 zł (40 franków). Czy potrzebne są tu jakiekolwiek komentarze? Dodajmy, że w co najmniej kilku europejskich krajach, m.in. w Niemczech, Holandii, Belgii, Szwecji, Wielkiej Brytanii, Danii, ale także na Litwie, Łotwie i w Estonii, autostradami jeździ się wciąż za darmo.

A co na to wszystko kierowcy? Na kolejne podwyżki opłat na bramkach reagują zazwyczaj wezwaniami do bojkotowania drogich autostrad i korzystania z dróg alternatywnych. Co z tego, skoro apele te najwyraźniej nie przynoszą żadnych skutków

Zarządca A2, spółka Autostrada Wielkopolska SA, tłumaczy ostatnie podwyżki "koniecznością spłaty zobowiązań" oraz pozyskania środków na pokrycie "realnych kosztów funkcjonowania autostrady". Taki komunikat to tzw. gotowiec,  który można powielać i publikować przy każdej zmianie cen.

Od 1 marca wzrosły także opłaty na autostradzie A4 między Krakowem a Katowicami. Podwyżka dotyczy na razie pojazdów kategorii 2,3,4 i 5, czyli z wyłączeniem motocykli i samochodów osobowych, ale, jak mawiał pewien wykładowca studium wojskowego na jednej ze znanych nam wyższych uczelni, jest to zapewne  dopiero "wstęp do preludium".

"Zmiana stawek jest uzasadniona nakładami na eksploatację autostrady oraz na inwestycje, obejmujące również prace nieprzewidziane w umowie koncesyjnej" - stwierdził Rafał Czechowski, rzecznik prasowy zarządcy wspomnianego odcinka A4, spółki Stalexport Autostrada Małopolska SA. Co ciekawe, niedawno ta sama firma chwaliła się doskonałymi wynikami finansowymi. W ciągu pierwszych trzech kwartałów 2016 r. jej przychody z opłat pobieranych od kierowców wyniosły około 217 mln zł i były o 13,2 proc., wyższe niż w analogicznym okresie 2015 r. Zysk netto (czyli zarobek na czysto) sięgnął w tym czasie niemal 115 mln zł wobec niespełna 94 mln zł rok wcześniej. Wygląda na to, że zarządzanie autostradą w Polsce, nawet tylko na jej 60-kilometrowym odcinku, to dla prywatnego koncesjonariusza doskonały interes.

A co na to wszystko kierowcy? Na kolejne podwyżki opłat na bramkach reagują zazwyczaj wezwaniami do bojkotowania drogich autostrad i korzystania z dróg alternatywnych. Co z tego, skoro apele te najwyraźniej nie przynoszą żadnych skutków.

Z informacji Stalexport Autostrada Małopolska SA wynika (dane za trzy kwartały ubiegłego roku), że średnie dobowe natężenie ruch na odcinku A4 między Katowicami a Krakowem wzrosło o 10,9 proc. - do nieco ponad 41 tys. pojazdów, z czego ok. 34,5 tys. przypadło na samochody osobowe , a ok. 6,6 tys. na ciężarowe.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas