Pościg za sprawcą kolizji i kuriozalna postawa policji

Wyobraźcie sobie, że w bok waszego pojazdu uderza jadący obok samochód. Jego kierowca, zamiast się zatrzymać, rzuca się do ucieczki. Co robicie?

Całkiem prawdopodobne, że - pod wpływem szoku - w poczuciu skrajnego wzburzenia i niesprawiedliwości - ruszycie za nim w pościg. Tak właśnie było w przypadku pana Stanisława Zasady, który - ścigając pirata - o mały włos sam nie stracił prawa jazdy!

Do zdarzenia, którego przebieg prezentuje poniższe wideo, doszło 13 grudnia ubiegłego roku na obrzeżach Poznania. W samochód pana Stanisława uderzyło inne auto, którego kierowca postanowił uciec.

Jeszcze w czasie trwania pościgu pokrzywdzony zadzwonił na policję, a sam przebieg ucieczki wskazywał na to, że ma do czynienia z osobą pod wpływem alkoholu. Ostatecznie pościg zakończył się 5 minut później na ulicy Morelowej w Luboniu. Gdy na miejscu pojawili się policjanci, pan Stanisław przekazał im nagranie z wideorejestratora dokumentujące przebieg zdarzenia. Jak się wkrótce okazało - był to błąd...

Reklama

Jak informuje "Polsat News", po czterech miesiącach od zaistniałej sytuacji poszkodowany ukarany został przez policjantów mandatem. W opinii funkcjonariuszy ofiara zdarzenia - goniąc sprawcę - złamała szereg przepisów. W konsekwencji Pan Stanisław miał zostać ukarany mandatem wyższym niż ten, jaki otrzymał sam sprawca kolizji. Groziła mu nawet utrata prawa jazdy!

Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. Rozprawa, która odbyła się kilka dni temu, trwała - uwaga - 20 sekund. Sędzia, który umorzył postępowanie, nie miał wątpliwości, że kierowca działał w stanie tzw. "wyższej konieczności" (art. 26 Kodeksu karnego).



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy