Płatne drogi w Polsce, czyli pomieszanie z poplątaniem...

Jazda po Polsce z pewnością nie należy do przyjemności - stalowe nerwy muszą mieć np. kierowcy samochodów ciężarowych.

Dziurawe drogi sprawiają, że po ośmiu godzinach pracy w rozkołysanej kabinie można zaobserwować u siebie objawy choroby morskiej, parkingi oferujące europejskie standardy wypoczynku policzyć można na palcach jednej ręki.

Jakby tego było mało, na polskich drogach nie obowiązuje też jednolity system płatności za przejazd. W Niemczech, gdzie od 2005 roku działa system Toll Collect obejmujący pojazdy o masie powyżej 12 ton, dzięki transponderowi zamontowanemu w kabinie kierowca nie musi się o nic martwić. Opłaty naliczane są automatycznie na podstawie ilości przejechanych kilometrów, system działa zarówno na autostradach, jak i płatnych odcinkach dróg krajowych (obejmuje 12 tys. km dróg). W Polsce sytuacja, wygląda niestety zupełnie inaczej...

Reklama

W teorii, podobnie jak w u naszych zachodnich sąsiadów, działać miał wprowadzony z początkiem lipca ubiegłego roku elektroniczny system poboru opłat viaTOLL. Niestety, do niemieckiej perfekcji, sporo mu jednak brakuje.

Pomieszanie z poplątaniem...

Poza kierowcami ciężarówek mało kto wie, że transpondery systemu viaTOLL (urządzenia pokładowe o nazwie viaBox) działają jedynie na wybranych drogach. Elektroniczny system poboru opłat funkcjonuje np. na autostradzie A4 między Wrocławiem a Katowicami, krajowej "trójce" łączącej Gorzów Wielkopolski ze Szczecinem czy na kilku odcinkach autostrady A2. Tej ostatniej nie da się jednak przejechać bez zatrzymywania się na bramkach i sięgania po karty płatnicze lub gotówkę - na większej części A2 funkcjonuje bowiem manualny system poboru opłat. Transpondery viaTOLL nie działają również na płatnych obwodnicach miast - kierowcy ciężarówek zatrzymywać muszą się np. na bramkach poboru opłat na autostradowej obwodnicy Torunia. Na tym jednak nie koniec - każdy z prywatnych koncesjonariuszy polskich autostrad posiada osobny, własny system płatności za przejazd.

Dla przykładu - pokładowe urządzenia viaBox systemu viaTOLL są zupełnie bezużyteczne na zarządzanym przez firmę Stalexport odcinku A4 między Katowicami a Krakowem, nie działają również na zarządzanych przez firmę Autostrada Wielkopolska S.A odcinkach A2 i podlegającej koncesjonariuszowi Gdańsk Transport Company S.A autostradzie A1.

Jakby tego było mało, na każdej z tych dróg obowiązują inne formy płatności. Na A2 zapłacić można gotówką, kartą lub popularnymi kartami flotowymi dkv czy routex (właśnie z takich kart najczęściej korzystają kierowcy ciężarówek). Ta ostatnia nie jest jednak obsługiwana w punktach poboru opłat na A4 - zagraniczni kierowcy narzekają również na to, że opłaty w euro czy dolarach pobierane są jedynie wówczas, gdy płacimy banknotami a reszta wydawana jest w złotówkach. Żadna z kart flotowych nie jest też honorowana na A1 zarządzanej przez Gdańsk Transport Company S.A.

Jeden system w całym kraju?

Czy jest szansa na to, by wyprostować to polskie drogowe piekiełko i wprowadzić jednolity system poboru opłat na drogach całego kraju?

Najkorzystniejszym rozwiązaniem z punktu widzenia kierowców i firm transportowych jest rozszerzenie systemu viaToll na autostrady zarządzane przez prywatnych przedsiębiorców.

Rozmowy z koncesjonariuszami poszczególnych odcinków prowadzi w tej sprawie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Niestety, negocjacji nie można zaliczyć do łatwych - koncesje wydane były w końcówce lat dziewięćdziesiątych, gdy nikt w Polsce nie myślał jeszcze o jakichkolwiek elektronicznych systemach poboru opłat. W umowach nie znalazły się więc żadne zapisy obligujące zarządców poszczególnych autostrad do wdrożenia tego rodzaju systemu. Wprowadzenie na tych drogach systemu viaTOLL to jedynie dobra wola poszczególnych firm.

Szanse na takie rozwiązanie, na obecnym etapie, wydają się jednak niewielkie. Coraz częściej mówi się bowiem o tym, że poszczególni koncesjonariusze zamierzają wprowadzić własne, elektroniczne systemy poboru opłat.

Wszystko wiec wskazuje na to, że kierowcy - zwłaszcza ci zza granicy - w dalszym ciągu mówiąc o Polsce łapać się będą za głowę, a rozmowa o naszych drogach z najbardziej nawet kulturalnym szoferem, jeszcze przez długi czas, kończyć się będzie zbitkiem słów, które nie nadają się do cytowania na forum publicznym...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: płatne | płatne drogi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy