Płacą 15 tys. zł "na rękę", a kierowców brakuje
Sektor transportu drogowego odpowiada bezpośrednio za 6 proc. polskiego PKB. Co roku jest też o 6 proc. więcej pracy w branży spedycyjnej. Problemem jest jednak liczba kierowców, która rośnie dużo wolniej.
Spis treści:
Jak wynika z raportu "Transport drogowy w Polsce 2021+", przygotowanego na zlecenie związku pracodawców Transport i Logistyka Polska, na terenie kraju działa ok. 125 tys. firm z branży spedycyjnej. W transporcie drogowym zatrudniają one około 750 tys. osób.
Transport filarem gospodarki
Jak wspomnieliśmy transport drogowy odpowiada bezpośrednio za wytworzenie 6 proc. PKB Polski. Jednak należy pamiętać, że bez sprawnego i dobrze rozwiniętego transportu nie może istnieć wiele innych branż, dlatego twórcy raportu oszacowali, że to właśnie transport stanowi jeden z największych kosztów firm, które w sumie odpowiadają za aż połowę polskiego PKB.
Wyliczono także, że firmy transportowe wożą 85 proc. polskiego eksportu i co roku płacą do budżetu kraju i samorządów niebagatelne 16 mld zł podatków. Co ciekawe 150 największych firm odpowiada za 16 proc. przychodów całej branży.
Polskie firmy rządzą w Europie
Ze wspomnianych 125 tys. firm transportowych 38 tys. posiada licencje międzynarodowe i działa na terenie całej UE. Obsługują one dużą część przewozu towarów między krajami członkowskimi. Według wspomnianego raportu, w 2020 roku polskie firmy przewiozły 25 proc. wszystkich ładunków transportowanych na trasie Niemcy - Francja.
Ponadto polskie podmioty gospodarcze transportują także 20 proc. ładunków na trasach z Niemiec do Włoch, Czech i Wielkiej Brytanii. Dzięki takim wynikom, od 2019 roku Polska jest na czele branży przewozu towarów w UE.
Firmy inwestują w tabor
Najszybciej rośnie udział w rynku tzw. przewozów drobnicowych i przemysłowych, realizowanych na dystansie od 500 do 2000 km. Chodzi tu o różnego rodzaju ładunki przewożone tym samym transportem. Zmiany te oraz duży udział w rynku europejskim, pociąga za sobą konieczność modernizacji taboru, na co też decyduje się coraz więcej przewoźników.
Według autorów raportu, ponad połowa wszystkich realizowanych przez polskie firmy przewozów jest wykonywana sprzętem, którego wiek nie przekracza 5 lat. Co ciekawe, z badań wynika, że aż 80 proc. polskich firm jest przekonanych, że w ciągu najbliższych 10-15 lat normą będzie stosowanie pojazdów autonomicznych.
Kierowca póki co niezbędny, tylko go nie ma
W ostatnich latach roczny wzrost liczby zleceń na rynku przewozu towarów wynosił średnio 6 proc. Co roku zatrudniani są też nowi kierowcy samochodów ciężarowych, jednak w tym przypadku roczna dynamika wynosi jedynie 4,6 proc. Mamy zatem sytuację, kiedy na jednego kierowcę, który ma przecież ograniczony czas pracy, przypada coraz więcej zleceń.
Ponieważ rodacy nie chcą pracować w branży przewozów samochodowych, firmy muszą niejako ratować się zatrudniając cudzoziemców. Tu jednak sytuacja nie jest dużo lepsza. Stanowiący dużą grupę kierowców w polskich firmach Ukraińcy wracają do kraju walczyć o wolność. Z kolei Białorusinom czy Kazachom kończą się wizy, a ich przedłużenie wymaga wyjazdu do kraju, czyli czasowego (lub często w przypadku Białorusinów całkowitego) wyłączenia z rynku.
Pensja 15 tys. miesięcznie nie przekonuje
Do podjęcia pracy w charakterze kierowcy ciężarówki nie przekonują także stale rosnące pensje w branży. Według przytaczanego raportu średnia pensja w transporcie międzynarodowym i mieszanym w 2021 r. wynosiła 7,2 tys. zł brutto.
W transporcie międzynarodowym pensje są jeszcze wyższe. Średnia w tym przypadku wynosi między 7 a 11 tys. zł netto, a i wypłaty rzędu 15 tys. zł nie są rzadkością. W ten sposób polski kierowca zarabia tyle co niemiecki, a to nie tylko dzięki rosnącej liczbie zleceń, ale także wprowadzonemu na początku lutego pakietowi mobilności.
Nie mniej autorzy raportu szacują, że na polskim rynku brakuje ok. 150 tys. kierowców.
Przyszłość polskiego transportu
Polskie firmy spedycyjne patrzą w przyszłość i szukają rozwiązań, które pozwolą sprostać nowym wymaganiom. Coraz więcej klientów zawiera w wymogach przetargowych klauzulę dotyczącą emisyjności transportu, co jest efektem unijnej strategii Fit for 55.
Ponadto spedytorzy zastanawiają się, w którym kierunku pójdzie kwestia wymiany taboru - bardziej popularne będą pojazdy elektryczne czy wodorowe? A może przyszłością jest transport towarów pociągami i obsługa tylko ostatnich kilkuset kilometrów przez samochody ciężarowe?
Na te pytania nie ma jeszcze odpowiedzi, jednak właściciele firm już zaczynają działać. Aż 72 proc. firm planuje inwestycje w tabor w najbliższym czasie. Prawie połowa, bo 42 proc. chce zainwestować w cyfryzację transportu, a 16 proc. podmiotów planuje budowę nowych magazynów. Takie działania owocują tym, że wskaźnik inwestycji w branży spedycyjnej jest wyższy od średniej z całej krajowej gospodarki.
***