Pędził jak szalony i wjechał w samochód!

​W internecie pojawiło się nagrania dokumentujące zderzenie samochodu osobowego z motocyklem. Mrozi ono krew w żyłach.

Do wypadku doszło na drodze 94 w miejscowości Stanowice między Wrocławiem a Oławą. Pozornie był to wypadek jakich wiele - z drogi podporządkowanej wyjeżdżał samochód. Kobieta, która go prowadziła, nie dostrzegła nadjeżdżającego motocyklisty, wymusiła pierwszeństwo, doszło do zderzenia.

Do wypadku doszło w miejscu oznaczonym, jak czarny punkt, na głównej drodze prędkość była ograniczona do 70 km/h.

Samochód zatrzymał się tak, że motocykl uderzył w auto na wysokości przedniego koła. Motocyklista przeleciał nad autem, asfaltem i wylądował na przydrożnej łące.
33-letni mężczyzna może mówić o olbrzymim szczęściu - trafił do szpitala, ale nie odniósł poważniejszych obrażeń.

Dziwić może jednak fakt upublicznienia nagrania z kamery zamontowanej na kasku motocyklisty. Widać bowiem na nim prędkość jazdy. Na podstawie słupków przydrożnych, które są umieszczone co 100 metrów, można oszacować, że motocykl przemieszczał się z prędkością około 180 km/h, zaś na samym skrzyżowaniu, tuż przed zderzeniem mogło to być 140 km/h!

Reklama

Nagranie jest mocno obciążające dla motocyklisty i zapewne wpłynie na kwestię winy w sądzie. Kwestia współwiny wydaje się oczywista, ale kto wie, czy eksperyment procesowy nie wykaże, ze kierująca samochodem osobowym nie miała możliwości dostrzeżenia poruszającego się z tak duża prędkością jednośladu...

A wy kogo obarczylibyście winą za zdarzenie?

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy