Pędził jak do pożaru. Bo... palił mu się dom!

​Policjanci ze Szczytna (woj. warmińsko-mazurskie) eskortowali kierowcę, w którego domu wybuchł pożar. Wcześniej mężczyzna zwrócił na siebie uwagę funkcjonariuszy, bo usiłując jak najszybciej dotrzeć do miejsca zamieszkania popełnił wykroczenie drogowe.

Jak przekazała st. sierż. Izabela Cyganiuk ze szczycieńskiej policji, dwaj funkcjonariusze drogówki zatrzymali do kontroli w Wielbarku 45-letniego kierowcę volkswagena, który nie zastosował się do znaku P-4 i przekroczył podwójną linię ciągłą.

"Mężczyzna na widok policjantów od razu wyraził skruchę i oświadczył, że śpieszy się, gdyż otrzymał telefon od swojej żony, że pali się jego dom. Mundurowi natychmiast odstąpili od kontroli drogowej i polecili mężczyźnie, aby jechał przed nimi wskazując drogę do swojego miejsca zamieszkania" - wyjaśniła.

Na miejscu okazało się, że z wejścia do piwnicy budynku rzeczywiście wydobywa się gęsty dym. Na podwórku przed domem stała żona mężczyzny i trójka ich dzieci w wieku 5, 11 i 14 lat.

Policjanci próbowali wejść do piwnicy i ustalić źródło ognia, ale uniemożliwiła to wysoka temperatura. Zdołali natomiast pozamykać okna w pomieszczeniach, żeby ograniczyć dostęp tlenu i rozprzestrzenianie się pożaru. Polecili gospodarzowi, żeby przestawił dalej od domu swoje samochody, które były zaparkowane zbyt blisko ognia.

Do pożaru przyjechały jednostki straży pożarnej ze Szczytna i Wielbarka, które ugasiły ogień. Właściciel domu wycenił wartość poniesionych strat na blisko 10 tys. zł. W pożarze nie ucierpiał nikt z domowników.

Jak podała policja, interwencja wobec kierowcy, związana z popełnionym przez niego wykroczeniem na drodze, zakończyła się pouczeniem.

Reklama
PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy