Od stycznia wraca zielony listek. Co grozi za jego brak?

Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o kierujących pojazdami, z dniem 4 stycznia wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące praw jazdy.

Wynika z nich m.in., że przez okres pierwszych ośmiu miesięcy swojej drogowej kariery, świeżo upieczony kierowca zobowiązany będzie do oznakowania prowadzonego przez siebie pojazdu nalepkami (z przodu i z tyłu) z symbolem zielonego liścia klonu. W tym czasie będą go też obowiązywały niższe limity prędkości. Pomiędzy czwartym a ósmym miesiącem posiadania prawa jazdy kierowca będzie musiał przejść dodatkowe szkolenia (teoretyczne i praktyczne) z zakresu zagrożeń w ruchu drogowym.

A co, jeśli - wbrew obowiązkowi wynikającemu z ustawy o kierujących pojazdami - młody kierowca nie oznakuje swojego samochodu nalepkami z zielonym listkiem? Wiele wskazuje na to, że... nic!

Reklama

Obowiązek oznakowania pojazdów nałożono na kierowców po to, by inni uczestnicy ruchu mogli "brać poprawkę" na ich brak doświadczenia. Oznakowanie pozwoli też policjantom egzekwować niższe limity prędkości. Bez listka załoga radiowozu nie będzie przecież wiedzieć, że poruszający się autostradą z prędkością 140 km/h pojazd prowadzony jest przez młodego kierowcę, który - w tym miejscu - jechać może najwyżej setką.

Niestety, jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", ustawodawca zapomniał wprowadzić sankcje za niewywiązanie się kierowców z tego obowiązku!

Sytuacja przypomina martwy przepis zmuszający właścicieli aut do ich zarejestrowania lub wyrejestrowania zaraz po kupnie lub zbyciu. Zgodnie z obowiązującymi przepisami właściciel/były właściciel pojazdu na to 30 dni. Ustawa nie przewiduje jednak żadnych sankcji za niewywiązanie się z terminu.

Tak samo rzecz ma się z nowym obowiązkiem oznakowywania auta zielonymi listkami. Nakaz stosowania nalepek wynika z art. 91 ust. 3 pkt 2 ustawy o kierujących pojazdami. Problem w tym, że za brak naklejki ustawa nie przewiduje żadnych sankcji. Co więcej, policja nie będzie mogła karać za takie wykroczenie mandatami. Obowiązek nie wynika bowiem z prawa o ruchu drogowym (lecz ustawy o kierujących pojazdami), a tylko do niego odnoszą się przepisy kodeksu wykroczeń!

Oznacza to, że młodzi kierowcy odczują surowsze przepisy tylko wówczas, gdy "przypadkowo" policja przyłapie ich na przekroczeniu limitów prędkości obowiązujących wszystkich. Przykładowo - jadąc autostradą z prędkością 150 km/h - młody kierowca - zamiast mandatu za przekroczenie prędkości o 10 km/h, zapłaci karę za przekroczenie limitu o 50 km/h.

Drobna - zdawałoby się - luka w przepisach podważa cały sens podziału kierowców na "młodych" i "doświadczonych". Na częstsze kontrole i mandaty narażeni będą bowiem wyłącznie ci, którzy sami, dobrowolnie oznakują swój pojazd listkiem...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: mandaty i punkty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy