Nowy taryfikator punktów. Rząd szykuje pogrom kierowców

Minister spraw wewnętrznych i administracji ujawnił projekt nowego taryfikatora punktów karnych. Jeśli wejdzie on w takiej formie w życie, prawo jazdy będzie można stracić wyjątkowo łatwo. A to tylko jedna z wielu sankcji, którymi rząd PiS chce uderzyć w kierowców.

"15 punktów karnych będzie od grudnia 2021 r. grozić za poważniejszą kolizję drogową; jazdę po użyciu alkoholu lub narkotyków oraz za omijanie pojazdu, który zatrzymał się, by ustąpić pierwszeństwa pieszym, czy wyprzedzanie na zebrach oraz ucieczkę przed kontrolą drogową. Tyle samo punktów - 15 - zbierze kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość na terenie zabudowanym" - czytamy w "Rzeczpospolitej".

Gazeta przypomina, że punkty będą kasowane dopiero po upływie dwóch lat od dnia zapłaty grzywny. Ma to zapewnić lepsze ściąganie mandatów. A gra jest warta świeczki - w 2020 roku policja wystawiła kierowcom ponad 2,5 mln mandatów. Nie wiadomo, jak na jaką kwotę, ale nawet jeśli średnio to było 200 zł, to przychody powinny sięgnąć pół miliarda złotych. A przecież rząd PiS planuje drastyczną podwyżkę mandatów, maksymalna kwota mandatu za pojedyncze wykroczenie ma wzrosnąć z 500 do 5000 zł! 

Reklama

"Po zmianach za naruszenie przepisów ruchu drogowego kierowca będzie mógł dostać nawet 15 punktów karnych, obecnie maksymalna liczba punktów za niektóre wykroczenia to 10. Limit punktów karnych nie ulegnie zmianie. A to oznacza 24 pkt dla doświadczonych kierowców i 20 dla kierowców, którzy posiadają prawo jazdy krócej niż rok" - dodaje "Rzeczpospolita".

Jak pisze "Rz", minister zaproponował następujące ilości punktów: 15 punktów - 12 razy; 13 punktów - 1 raz; 10 punktów - 9 razy; 9 punktów - 1 raz; 8 punktów - 15 razy; 7 punktów - 2 razy; 6 punktów - 13 razy; 5 punktów - 18 razy; 4 punkty - 5 razy; 3 punkty - 10 razy; 2 punkty - 20 razy; 1 punkt - 6 razy".

Dla porównania w dotychczasowej tabeli tzw. punktów karnych przewidziano 12 naruszeń zagrożonych nałożeniem 10 punktów.

Drakońska podwyżka ma wejść w życie jakby na przekór temu, że polskie drogi z roku na rok są coraz bardziej bezpieczne i to od wielu lat. W zeszłym roku w Polsce doszło do 23 540 wypadków, to odpowiednio 22,3 proc. i 25,7 proc. mniej niż w latach 2019 i 2018. Jeszcze w 2011 roku policja zanotowała ponad 40 tys. wypadków.
Spadła również liczba osób, która zginęła na drogach - w 2020 roku było to 2491 osób, czyli o 14,4 i 13 proc. mniej niż w latach 2019 i 2018. W ciągu ostatnich kilkunastu lat liczba zabitych spadła o ponad połowę - w 2002 roku zginęło na drogach niemal 6 tys. osób.

Dla porównania, w Polsce w ubiegłym roku samobójstwo popełniło 5165 osób, czyli dwukrotnie więcej niż zginęło w wypadkach. W naszym kraju więcej osób ginie z własnej ręki niż w wypadkach nieustannie od 2012 roku. Rząd jednak nie ma żadnych planów na walkę z tym zjawiskiem.

***

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy