Mogło się skończyć na mandacie. Teraz grozi mu więzienie

​Policjanci po pościgu zatrzymali 20-latka z Brzeszcz, który obawiając się konsekwencji braku uprawnień do prowadzenia, nie zatrzymał się do kontroli. BMW pożyczył od rodziców. Powiedział im, że zdał egzamin na prawo jazdy - podała w piątek oświęcimska policja.

Uwagę policjantów z oświęcimskiej drogówki zwróciło niesprawne oświetlenie w bmw. Dali sygnał kierowcy, by się zatrzymał do kontroli. "Zjechał na pobocze, lecz w chwili gdy zbliżył się do niego policjant, ruszył z miejsca. Mundurowi błyskawicznie pojechali za nim. Kierowca, chcąc zgubić ścigający go radiowóz wyprzedził inne pojazdy na podwójnej ciągłej, po czym wjechał w jedną z wąskich uliczek. Tam na łuku stracił panowanie nad autem i wypadł z jezdni" - powiedziała rzecznik oświęcimskiej policji asp. szt. Małgorzata Jurecka.

Reklama

Policjanci podbiegli do leżącego na boku bmw i wydostali z niego kierowcę. "To 20-latek z Brzeszcz, który nie posiada prawa jazdy. Był trzeźwy. Kierował samochodem rodziców. Powiedział im, że zdał egzamin na prawo jazdy. Na ucieczkę zdecydował się, bo bał się konsekwencji prowadzenia auta bez uprawnień" - podała Jurecka.

Za brak prawa jazdy mężczyźnie groził jedynie mandat. Teraz konsekwencje będą poważniejsze. "Nie dość, że uszkodził samochód rodziców, to za ucieczkę grozi mu do lat 5 więzienia" - powiedziała Małgorzata Jurecka.

***

 

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy