Miał być mandat, a skończyło się na pilotażu

Policjanci z Bielska-Białej zatrzymali do kontroli samochód, którego kierowca wjechał na skrzyżowanie ignorując czerwone światło. Zamiast jednak wystawić mandat, na sygnałach poprowadzili kierowcę do szpitala. W aucie znajdowało się bowiem malutkie dziecko w stanie zagrożenia życia.

Do zdarzenia doszło w niedzielny poranek. Tuż po godz. 9.00 w Bielsku-Białej na ul. Warszawskiej policjanci z drogówki zauważyli kierującego hyundaiem, który wjechał na skrzyżowanie przy włączonym czerwonym świetle.

Gdy zatrzymali kierującego do kontroli drogowej, z samochodu wybiegł roztrzęsiony mężczyzna, który oznajmił, że jego dziecko jest ciężko chore - ma ponad 41 stopni gorączki i traci przytomność. W samochodzie siedziała młoda kobieta, która trzymała na rękach kilkumiesięcznego syna. Dziecko przestawało oddychać i miał siny kolor skóry.

Reklama

Widząc, że nie ma czasu do stracenia, policjanci natychmiast podjęli decyzję o przeprowadzeniu pilotażu do Szpitala Pediatrycznego w Bielsku-Białej. Nieoznakowany radiowóz BMW, przy użyciu sygnałów świetlnych i dźwiękowych, szybko poprowadził rodziców do placówki medycznej.

W trakcie jazdy policjanci skontaktowali się z oficerem dyżurnym bielskiej jednostki, który poinformował pracowników szpitala o zaistniałej sytuacji. Dzięki temu w szpitalu czekali już lekarze i ratownicy, którzy udzielili chłopcu specjalistycznej pomocy medycznej. Działania policjantów i lekarzy sprawiły, że dziecku już nic nie zagraża.

Kierowca oczywiście nie został ukarany. Policjanci mają możliwość odstąpienia od mandatu, gdy złamanie przepisu wynika ze stanu wyższej konieczności, a do takich należy zagrożenie życia i zdrowia.


Policja/Interia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy