Kontrowersyjne niebieskie miejsca postojowe dla inwalidów

Trudno ich nie zauważyć. Na szarym asfalcie wyróżniają się intensywnym kolorem. Od lipca wszystkie miejsca dla osób niepełnosprawnych muszą być niebieskie.

A co, jeśli zarządca drogi nie wywiąże się z tego obowiązku? Czy na takim miejscu, bez konsekwencji, mogą parkować wszyscy kierowcy? Sprawdzamy, jak będą działać nowe przepisy.

Zgodnie ze znowelizowanym rozporządzeniem w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach, miejsca postojowe dla pojazdów osób niepełnosprawnych powinny mieć nawierzchnię barwy niebieskiej.

Kłopot jednak w tym, że nie zmienia się rozporządzenie ministrów infrastruktury oraz spraw wewnętrznych i administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Co to oznacza? Jak zwykle, bałagan. Bo czy nie niebieskie miejsce dla osoby niepełnosprawnej traci swoją ważność?

Zapytaliśmy o to policjantów. Jak tłumaczy Antoni Rzeczkowski z Wydziału Ruchu Drogowego KSP, wszelkiego rodzaju koperty czy czerwona kostka, czy inny rodzaj nawierzchni to dla policji ozdobniki. Tak samo będzie teraz z niebieskim kolorem miejsc. Liczy się zupełnie co innego.

- Nie zmieniły się przepisy rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych. A z niego wynika, że miejsce dla osób niepełnosprawnych jest wtedy, kiedy mamy trzy elementy: znak pionowy D-18 lub D-18a, tabliczkę informacyjną T-29 oraz symbol P-24 osoby niepełnosprawnej namalowany na miejscu postojowym. I nawet gdy miejsce nie będzie niebieskie, jeśli zaparkuje na nim osoba nieuprawniona, musi liczyć się z mandatem. Tłumaczenia nie ma - dodaje.

Rzeczkowski zauważa jednak, że przepis malowania miejsc na niebiesko spoczywa na zarządcy drogi. Teoretycznie, więc jeśli miejsce nie będzie niebieskie, do odpowiedzialności zostanie pociągnięty jego zarządca.

Opór konserwatorów...

Na brak odstępstw od nowych przepisów zwracają uwagę konserwatorzy zabytków. Nie podoba im się, że nawet w obszarach objętych ochroną konserwatorską czy miejscach zabytkowych parkingi dla niepełnosprawnych muszą być niebieskie. Publicznie dał upust swoim emocjom w tej sprawie Michał Krasucki, wicedyrektor Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków.

Na portalu społecznościowym napisał "Wszystkie miejsca parkingowe dla osób niepełnosprawnych w CAŁYM KRAJU będą w ten sposób znakowane. Także na obszarach zabytkowych. A wszystko przez niedawne rozporządzenie ministra infrastruktury i rozwoju. Na takie rozwiązania nie będzie zgody konserwatora!!!"

Reklama

... i drogowców

Miało być lepiej, wyszło jak zwykle. Idea bardziej wyraźnego oznaczenia miejsc dla osób niepełnosprawnych jest godna poparcia. Jak pokazują statystyki, nadal wielu kierowców parkuje na tych miejscach z naruszeniem przepisów. Nie pomogły nawet ostrzejsze kary finansowe i dodatkowe punkty karne. Przypomnijmy, dzisiaj za parkowanie w miejscu dla niepełnosprawnych osoby bez uprawnień grozi mandat 500 zł i 5 pkt, a nawet odholowanie samochodu.

Przepisy są jednak niejednoznaczne, na co zwracają uwagę drogowcy. I podają konkretny przykład: przepis mówi, że znak P-24 umieszcza się na nawierzchni barwy niebieskiej. Takie sformułowanie nie precyzuje, czy całe miejsce ma być pomalowane na niebiesko, czy tylko wystarczy tło pod symbolem. Nie mówiąc już od odcieniu niebieskiego. W nowych przepisach nie ma też mowy, co jaki czas malowanie ma być odnowione.

Jaskrawa dzisiaj farba za kilka miesięcy wyblaknie i się zetrze, a to, jak twierdzą członkowie Polskiego Kongresu Drogowego, będzie wyglądało bardzo szpetnie. Szczególnie w strefach konserwatorskich. Poza tym, jak piszą w swoim oświadczeniu, niebieskie koperty mogą zaburzać czytelność zasad ruchu drogowego wśród kierowców, powodować ich dekoncentrację czy zobojętnienie na inne istotne znaki i sygnały. Na pewno będą też powodować zeszpecenie krajobrazu i zabytków oraz powodować dodatkowe i zbyteczne koszty po stronie samorządów.

Niebieskie miejsca postojowe nie podobają się też powiatom. Nie dość, że nowe przepisy wymuszają na nich wprowadzenie w centrach oraz w obszarach staromiejskich i zabytkowych agresywnego oznakowania, to na dodatek muszą ponieść koszty malowania. A to, jak wyliczają specjaliści, nawet tysiąc złotych za jedno miejsce.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy