Kolejny wysyp pijanych kierowców na drogach

Podczas majówki wielu Polaków sięga po alkohol, niestety również dotyczy to kierowców. Jak pokazują ostatnie przykłady, wśród nich nie trudno o recydywistów.

1 maja policjanci patrolujący teren gminy Łuków dowiedzieli się, że w okolicy jeździ ciemny Volkswagen Passat, którego kierujący może być pod działaniem alkoholu. Po kilkunastu minutach policjanci zauważyli wyjeżdżające z posesji opisywany wcześniej pojazd. Kierowca nie reagował na sygnały świetlne i dźwiękowe nakazujące mu zatrzymanie się i kontynuował jazdę. Kiedy jednak zwolnił przed przejazdem kolejowym, jeden z policjantów wyskoczył z radiowozu, dobiegł do jadącego auta, otworzył drzwi od strony kierowcy i stojąc na progu jadącego samochodu chciał wyłączyć silnik. Jednak kierujący Volkswagenem przyspieszył, wówczas funkcjonariusz zeskoczył na pobocze by nie doszło do wypadku.

Reklama

Volkswagen zaczął uciekać polnymi drogami z bardzo dużą prędkością i odjechał w stronę pobliskiego lasu. Policjanci, którzy pojechali w tym samym kierunku, po kilku minutach zauważyli stojącego między drzewami auto. Kilkaset metrów dalej mundurowi zauważyli idącego mężczyznę, którego widzieli wcześniej w pojeździe. 38-letni mieszkaniec Warszawy na rękach niósł swoją dwuletnią córeczkę, obok szedł jego 8-letni syn. Mężczyzna tłumaczył policjantom, że nie zatrzymał się do kontroli drogowej i uciekał przed policyjnym radiowozem, gdyż obawiał się konsekwencji za to, że jechał autem bez prawa jazdy. 38-latek tłumaczył mundurowym, że 7 lat temu stracił uprawnienia za jazdę w stanie nietrzeźwości. W takim też był i tym razem - policjanci po wyczuciu od niego woni alkoholu przebadali go alkomatem, który wykazał, że miał on ponad 2,5 promila w organizmie. 38-latek został zatrzymany, a dzieci trafiły pod opiekę matki. Podejrzany usłyszał już zarzuty, grozić, mu może do 5 lat pozbawienia wolności, wysoka grzywna oraz nawet 15-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Dodatkowo o wtorkowym zdarzeniu policjanci powiadomią Sąd Rodzinny w Warszawie.

Nieco mniej "spektakularna" akcja policji, odbyła się kilka dni temu w okolicach Świdnika. Tam policjanci zauważyli BMW, którego kierowca na widok radiowozu nagle zawrócił i zjechał na pobliską posesję. Policjanci pojechali więc za nim i po zatrzymaniu przebadali alkomatem. Ich przypuszczenia okazały się słuszne - urządzenie wskazało u 31-letniego mieszkańca gm. Siedliszcze ponad 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Teraz grozi mu utrata prawa jazdy, grzywna oraz kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.

Z kolei jadący drogą krajową nr 1 w Częstochowie policjant, mający dzień wolny od służby, zauważył, że samochód obok niego ma niedomknięte drzwi. Dodatkowo jego podejrzenia wzbudziło dziwne zachowanie kierowcy z Volkswagena Golfa, który zmieniał pasy ruchu i poruszał się całą szerokością drogi. Funkcjonariusz zadzwonił na policję i kontynuował jazdę za Volkswagenem, aż do najbliższego parkingu, na którym zabrał 23-latkowi kluczyki od auta i poczekał na przyjazd patrolu z Poczesnej. Badanie stanu trzeźwości mężczyzny wskazanego przez mundurowego wykazało, że miał w organizmie prawie 3 promile alkoholu. Teraz śledczy wyjaśniają wszystkie szczegóły sprawy.

Policja/Interia.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy