Kierowcy płacą za parkowanie. A potem... mandat
Miasto Kraków od lat traktuje kierowców po macoszemu, notując przy tym wpadkę za wpadką. Echem na całą Polskę odbiły się m.in. nieudolne wprowadzanie pierwszej w Polsce Strefy Ograniczonego Transportu.
W pierwotnej wersji strefa powodowała, że w dzielnicy nie dało się mieszkać. Po ostrych protestach mieszkańców i przedsiębiorców radni zmienili zasady funkcjonowania strefy, czyniąc z niej de facto wydmuszkę - w strefę autem mógł wjechać każdy, kto wybierał się np. do funkcjonujących w niej firm, czyli również sklepów i restauracji.
Ta klęska nie zniechęciła krakowskich włodarzy do kolejnych eksperymentów na Kazimierzu. Kolejną wpadką było poustawianie w tej dzielnicy... donic z drzewami. W świetle dziennikarskich fleszy drzewa były podlewane z wykorzystaniem pojazdów elektrycznych, ale na co dzień - albo przy pomocy jak najbardziej spalinowego ciągnika, albo - wcale. Co zaowocowało oczywiście ich uschnięciem.
I to nie zniechęciło miejskich urzędników. W przyszłym roku akcja ma być powtórzona - ktoś doszedł bowiem do wniosku, że uschnięcie drzew to... ich wina, więc trzeba znaleźć gatunek bardziej odporny. Sugerujemy kaktusy.
Miasto nie zrezygnowało również z pierwotnych planów wyrugowania samochodów z Kazimierza. Od września nazwę strefy zmieniono na Strefę Ograniczonego Ruchu. Do SOR (nomen omen) mogą wjechać tylko osoby upoważnione, a piesi mają w niej pierwszeństwo przed autami.
Dodatkowo 22 września powiększono strefy płatnego parkowania, chociaż przy okazji poprzedniego powiększenia, urzędnicy zapewniali, że dalszych inicjatyw w tym zakresie już nie podejmą. Podjęli i jesteśmy pewni, że to nie koniec...
Przy tej okazji urzędnicy zaplanowali horrendalne podwyżki cen za parkowanie. Znów, po buncie mieszkańców, skalę podwyżek zmniejszono, ale i tak w centrum trzeba będzie płacić o 100 proc. więcej niż do tej pory.
Nowa strefa parkowania składa się z kilkunastu podstref. Obecnie jeszcze we wszystkich strefach płaci się "po staremu". Nowe stawki (od 4 do 6 zł za godzinę) wejdą w życie 15 grudnia. I tu pojawi się kolejna pułapka zastawiona przez miasto na kierowców - nigdzie na znakach nie ma map obrazujących podział na strefy, więc kierowcy nie wiedzą, w jakiej strefie się znajdują. Mapka znajduje się na stronie miasta oraz na parkomatach.
Tyle tylko, że za parkowanie można płacić na wiele sposobów - również aplikacjami. Płacąc np. aplikacją SkyCash kierowca nie tylko nie wie, w jakiej strefie się znajduje, ale nie wie również, że tę strefę musi określić. Jednym słowem - płaci, a następnie... dostaje mandat w wysokości 150 zł! Dlaczego?
Bo chociaż stawki parkowania w całym mieście do połowy grudnia są takie same, to od 22 września wykupuje się bilet na konkretną strefę. Chodzi o to, by po przestawieniu auta trzeba było wykupić nowy bilet na kolejną strefę, nawet jeśli dotychczasowy czas nie upłynął! Z tego powodu niewybranie strefy w aplikacji oznacza, że chociaż pieniądze zostały wydane, to kierowca nie ma prawa do parkowania w żadnej strefie.
Miasto nie zadbało więc o odpowiednie oznakowanie (mapki na parkomatach to za mało, bo nie po to płaci się telefonem z auta, by jeszcze chodzić do parkomatu), ale za to chętnie nakłada podwyższone opłaty... Warto więc uważać, by nie płacić więcej niż to konieczne...
Mirosław Domagała