Jest jeden prosty sposób na zmniejszenie korków. Udowodniła to Warszawa

Polskie miasta walczą z "samochodozą". Zatruwając życie kierowców, chcą "odzyskać" przestrzeń i "oddać" ludziom. Tymczasem jest "jeden prosty sposób", by radykalnie zmniejszyć liczbę samochodów w miastach.

Polacy są w specyficznej sytuacji, znacząco innej niż mieszkańcy krajów Zachodniej Europy. Tam motoryzacja rozwijała się stopniowo, systematycznie, począwszy od zakończenia II wojny światowej. Gospodarki rosły, społeczeństwa się bogaciły i kupowały samochody, które szybko przestały być towarem luksusowym, ale po prostu narzędziem codziennej pracy.

Na Zachodzie miejska infrastruktura rozwijała się kilkadziesiąt lat

W ślad za rozwojem motoryzacji szedł rozwój infrastruktury. Budowano obwodnice, miasta otaczano kilkoma nitkami dróg, powstawały tunele, parkingi podziemne i piętrowe, a także metro. Dopiero gdy ta infrastruktura została wybudowana, podjęto kroki do ograniczenia ruchu samochodowego poprzez wprowadzanie opłat za parkowanie w centrach. Do tego w ostatnich latach pojawiły się wymogi dotyczące norm emisji spalin.

Reklama

W Polsce było inaczej niż na Zachodzie

W Polsce sytuacja jest postawiona na głowie. Po zakończeniu wojny Polska znalazła się w radzieckiej strefie wpływów. Gospodarka centralnie planowana działała tak, jak mogła - skoro brakowało papieru toaletowego czy kawy, to jak mogło nie brakować samochodów? Auta były koszmarnie drogie, a i tak nie było ich na rynku, obowiązywały talony, zapisy, a ceny samochodów po wyjechaniu z salonu sprzedaży... rosły.

Nowych dróg nie budowano. Nie było na to ani pieniędzy, ani potrzeby.

Po upadku komuny rozwój motoryzacji w Polsce eksplodował

Gdy komuna upadła, motoryzacja w Polsce eksplodowała. Polacy rzucili się na samochody sprowadzane. Oczywiście takie, jakie były w ich zasięgu finansowym - stare i tanie, ale i tak wielokrotnie lepsze niż wytwory rodzimych fabryk.

W ślad za gwałtownym rozwojem motoryzacji nie poszła infrastruktura. W efekcie przełom wieków okazał się czarnym okresem na polskich drogach, w wypadkach co roku ginęło 5-7 tys. osób.

Cywilizacyjne zaległości zaczęliśmy nadrabiać dopiero po wejściu do Unii Europejskiej. Unijne środki pozwoliły na wybudowanie sieci dróg szybkiego ruchu, czyli najbezpieczniejszej kategorii dróg. I liczba wypadków zaczęła z roku na rok spadać. Trend ten trwa do dziś, wbrew medialnemu przekazowi każdy kolejny rok jest rekordowo bezpieczny. W 2022 roku w wypadkach zginęło mniej niż 1900 osób.

Polskie miasta idą na skróty. Niestety, nie tędy droga

Niestety, polskie miasta, wzorem krajów zachodnich, przystąpiły do "odzyskiwania przestrzeni", zwężania dróg, usuwania samochodów. Jednocześnie pominięto jednak te kilkadziesiąt lat rozwoju infrastruktury samochodowej, które mają za sobą miasta zachodnie. 

Niedawno informowaliśmy, że w Polsce jest już - uwaga - pierwsze miasto, które ma pełną obwodnicę złożoną z dróg szybkiego ruchu. Chodzi o Łódź, która ma to szczęście, że leży w centrum Polski, w miejscu gdzie przecinają się autostrady A1 i A2. Ring domknięto po wybudowano dróg S8 i S14. Dziś więc jedno polskie miasto ma pełną, ekspresową lub autostradową obwodnicę.

W Warszawie spadł ruch samochodowy. Jak to się stało?

A jak ważne są obwodnice dla zmniejszenia liczby samochodów w mieście pokazał przykład Warszawy. Miasto posiada system automatycznego pomiaru ruchu i właśnie podano informacje o tym, jak zmienił się ruch w mieście na przestrzeni lat 2019 - 2022. 

Okazuje się, że ruch wyraźnie... spadł.  Najbardziej zauważalny jest spadek ruchu do i z ścisłego centrum miasta - na kordonie obwodnicy śródmiejskiej odnotowano ok. 980 tys. pojazdów na dobę (łącznie w obu kierunkach), czyli mniej o ok. 13%. Również ruch północ-południe jest zauważalnie mniejszy - na umownej granicy wytyczonej kolejową linią średnicową zmierzono 619 tys. pojazdów, co daje spadek o 10%.

Jak zauważył warszawski Zarząd Dróg Miejskich, niebagatelny wpływ na ruch miało otwarcie drogi ekspresowej S2, która stanowi Południową Obwodnicę Warszawy i która wpłynęła także na odczyty w innych rejonach miasta. Droga S2 ulżyła zakorkowanej ul. Bronisława Czecha (spadek natężenia ruchu aż o 42%), Dolinie Służewieckiej (spadek o 21%) i ul. Płaskowickiej w rejonie skrzyżowania z Puławską (spadek o 36%).

Biorąc pod uwagę wyniki z 84 punktów pomiarowych, które działały zarówno w 2019 r., jak i w 2022 r., ruch samochodów na warszawskich drogach zmniejszył się o 11%. Znaczna część tego wyniku to wspomniany efekt otwarcia trasy ekspresowej S2. Jednak, odliczając samochody, które przeniosły się na nową drogę, nadal widać  szacunkowy spadek natężenia w całej Warszawie na poziomie ok. 7%, który zapewne spowodowany został upowszechnieniem pracy zdalnej.

Trzeba przy tym pamiętać, że S2 to droga biegnąca z zachodu na wschód po południowej stronie Warszawy. Namiastkę obwodnicy po stronie zachodniej pełni droga S8, jednak wciąż nie ma obwodnic po wschodniej i północnej stronie miasta.

Polskie miasta na gwałt potrzebują obwodnic

Podobnie jest zresztą w innych miastach. W Krakowie rolę południowej i zachodniej obwodnicy pełni autostrada A4, która... na dwupasmowych odcinku jest już niewydolna, permanentnie się korkując. Kilka lat temu wybudowano obwodnicę wschodnią (S7), a trwa budowa obwodnica północnej (S52). Wrocław również otoczony jest obwodnicą tylko z trzech stron (autostrady A4 i A8), a Poznań - tylko z dwóch (A2 i S11).

Otoczenie największych polskich miast ringami to powinien być cel na najbliższe lata. Usunięcie z miejskich ulic ruchu tranzytowego pozwoli na dalsze zmniejszenie liczby wypadków (szczególnie z udziałem pieszych) oraz naprawdę poprawi komfort życia w mieście. 

Póki obwodnice nie powstaną, to zwężanie ulic prowadzi jedynie to generowania korków (a polskie miasta od lat znajdują się w czołówce najbardziej zakorkowanych na świecie), większej emisji spalin, a w efekcie pogorszenia jakości powietrza i standardu życia. 

Nie da się przeskoczyć pewnych, naturalnych etapów w rozwoju miast, bezkrytycznie wzorując się na zachodnich metropoliach, które ten trwający kilkadziesiąt lat okres mają już za sobą.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama