Jechał tirem pod prąd autostradą. Winny koronawirus?

Kierowca ciągnika siodłowego stworzył bardzo poważne zagrożenie w ruchu drogowym. Wygląda na to, że nie wiedział on jednak do końca, co robi.

W środę rano policjanci z Pruszcza Gdańskiego zostali poinformowani o ciągniku siodłowym z naczepą, który jechał pod prąd na autostradzie A1 w kierunku Gdyni.  Kierowcę udało się zatrzymać przy punkcie poboru opłat. Za kierowcą zestawu siedział obywatel Rumunii. Mężczyzna od początku wzbudził podejrzenia policjantów. 

Miał trudności z porozumiewaniem się i koordynacją ruchową. Nie potrafił wytłumaczyć, jak doszło do tego, że jechał niewłaściwą jezdnią oraz nie był w stanie określić, gdzie się znajduje. Po zbadaniu zawartości alkoholu w organizmie okazało się, że kierowca jest trzeźwy. Aby wyjaśnić zagadkę jego zachowania na miejsce wezwano karetkę pogotowia.  Zespół ratownictwa medycznego zbadał 58-latka i okazało się, że mężczyzna jest chory na Covid-19.

Reklama

Kierowca został natychmiast przetransportowany do szpitala w Gdańsku. Samochód wraz z naczepą, w której znajdowało się 20 ton ryb, został zabezpieczony przez policję. Funkcjonariusze poinformowali o całym zdarzeniu przewoźnika i właściciela towaru.

***

Polsat News
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy