Dramat. Mąż zginął, żona na pomoc czekała do rana

Do tragicznego wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę na lokalnej drodze między miejscowościami Bytnica a Głębokie (woj. lubuskie). Rozbite o drzewo auto dopiero rano przypadkiem znalazł grzybiarz.

Do służb ratunkowych informacja dotarła dopiero około 7.40 rano. Na miejsce udało się kilka zastępów straży pożarnej, karetki pogotowia i policja. Wezwano również śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

W rozbitym o drzewo samochodzie znajdowały się dwie osoby - za kierownicą mężczyzna bez oznak życia, a obok - przytomna, młoda kobieta. Niestety, strażacy, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce, nie mieli odpowiedniego sprzętu, by wykonać dostęp do poszkodowanych.

Z tego względu na miejsce wezwano kolejne zastępy strażaków (PSP ze Świebodzina oraz OSP Bobrowice). Po około 40 minutach udało się uwolnić osobę przytomną, którą przekazano załodze pogotowia ratunkowego. Ranną karetką przewieziono do śmigłowca LPR.

Reklama

Niestety, druga z osób podróżujących samochodem nie żyła.

Jak ustalono, w nocy samochodem podróżowało małżeństwo. Za kierownicą siedział 27-letni mąż. Z nieustalonych przyczyn samochód zjechał z drogi i uderzył w drzewo, kierowca zginął na miejscu. Siedząca obok 26-letnia żona doznała poważnych obrażeń wewnętrznych i nie była w stanie wydostać się z wraku, by wezwać pomoc. Dodatkowo droga była rzadko uczęszczana, w efekcie kobieta aż do rana została w rozbitym aucie, czekając na pomoc.

26-latka śmigłowcem w bardzo ciężkim stanie została przetransportowana do szpitala w Zielonej Górze. Niestety, nie udało się uratować jej życia, zmarła kilkanaście godzin później.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy