Do tego wypadku nie miało prawa dojść. A jednak się wydarzył
Przejście dla pieszych to miejsce, w którym krzyżuje się ruch pieszy i samochodowy. Teoretycznie powinno być azylem bezpieczeństwa dla niechronionych użytkownikówm dróg. Praktyka pokazuje, że pieszy na przejściu powinien być zawsze czujny i upewnić się, że kierowca go widzi i ustępuje mu pierwszeństwa.
Jeśli kierowca tego nie robi, to popełnia wykroczenie lub przestępstwo (jeśli dojdzie do wypadku). Ale to pieszy zostanie poszkodowany, a skutki nawet pozornie niegroźnego potrącenia można odczuwać do końca życia.
Piesi muszą uważać. Na przejściach wcale nie jest bezpieczniej
Pieszy na przejściu ma bezwzględne pierwszeństwo, od niedawna takie pierwszeństwo ma również pieszy "wchodzący" na przejście. Jednak pieszy powinien również pamiętać, że nikt nie zadba o jego bezpieczeństwo tak, jak on sam. Niestety, piesi o tym zapominają, a efekty są takie, że od wprowadzenia zmian w przepisach dotyczących wchodzenia na przejście pierwszy raz od lat liczba potrąceń... wzrosła.
Policjanci z Zielonej Góry opublikowali nagranie z kamery monitoringu, które jest świetnym przykładem na to, że pieszy na przejściu nigdy nie będzie mógł się czuć bezpiecznie. Widać na nim, że para ludzi, trzymając się za ręce, wchodzi na przejście. Nie wprost przed samochód, bez egzekwowania "siłą" swojego pierwszeństwa. Po prostu, wchodzi na przejście, bo nie zbliża się żaden samochód. Widoczność jest dobra, nie pada deszcz, świeci słońce ale nie oślepia, bo przejście jest w cieniu. Jednym słowem - warunki atmosferyczne są idealne.
Jak mogło dojść do potrącenia?
A jednak, gdy pieszym już niemal udaje się pokonać pierwszy pas ruchu, dochodzi do potrącenia. W kadrze nagle pojawia się Fiat 500, którego kierowca hamuje w ostatniej chwili i nie podejmuje próby ominięcia pieszych (a było na to miejsce). Co więcej, samochód, zamiast zgodnie z przepisami jechać blisko prawej krawędzi jezdni, to trzyma się lewej strony pasa. Tej, gdzie znajdowali się piesi.
Za kierownicą Fiata 500 siedziała kobieta. Policja nie informuje, jak się tłumaczyła. Za spowodowanie wypadku grozić jej będzie - teoretycznie - do 3 lat więzienia. W praktyce sądy są znacznie bardziej wyrozumiałe, skończy się zapewne wyrokiem w zawieszeniu, grzywną i utratą prawa jazdy.
Piesi mogą mówić o szczęściu. Kobiecie nic się nie stało, została tylko potłuczona, natomiast mężczyzna doznał złamania ręki.