Chińczycy nie skończą budowy autostrady A2

GDDKiA odstąpiła od kontraktu z chińską firmą Covec na obu odcinkach A2 - powiedział dziennikarzom wiceszef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Andrzej Maciejewski.

GDDKiA będzie domagać się ok. 741 mln zł odszkodowania od Covec.

Konsorcjum Covec miało wybudować dwa odcinki autostrady A2 między Strykowem a Konotopą o łącznej długości ok. 50 km. Wartość kontraktu opiewała na ok. 1,3 mld zł. Covec chciał go renegocjować. W nocy z czwartku na piątek zakończyła się ostatnia tura negocjacji między Covec a GDDKiA.

Czy Chińczyzy zapłacą 741 mln zł?

Maciejewski powiedział w poniedziałek, że przedstawione GDDKiA stanowisko chińskiej firmy "zasadzało się tak naprawdę na wzroście wartości kontraktu i ten wzrost miał być uzasadniany nowym zakresem prac do wykonania". Poinformował, że GDDKiA jednoznacznie oceniła "tę propozycję, jako (...) niezgodną z prawem, niezgodną z kontraktem i bezzasadną".

Reklama

Maciejewski podkreślił, że GDDKiA będzie domagać się odszkodowania od Covec za niezrealizowanie inwestycji. "To roszczenie, które my wstępnie oszacowaliśmy na kwotę 741 mln zł, jest oczywiście w mocy. (...) Skarb Państwa stracił w wyniku nieodpowiedniej realizacji kontraktu przez Covec i jej partnerów z konsorcjum. Będziemy się takiego odszkodowania domagać" - zaznaczył wiceszef GDDKiA.

Powiedział, że w kontrakcie są zapisy o tym, że kary za odstąpienie od tej umowy wynoszą 130 mln zł. "Na to są gwarancje bankowe. Jesteśmy w kontakcie z bankami. Mamy potwierdzenie wypłaty tego dla Polski" - podkreślił.

Dwie możliwe ścieżki postępowania

"W związku z podjętą dziś decyzją o odstąpieniu od obu tych kontraktów z firmą chińską, mamy analizowane dwie możliwe ścieżki postępowania, jeżeli chodzi o tryb wyboru nowych wykonawców dla tych odcinków autostrady A2" - powiedział Maciejewski. Obie wynikają z przepisów prawa zamówień publicznych.

Dodał, że 14 dni musi minąć, zanim uprawomocni się decyzja o odstąpieniu od kontraktu. Za dwa tygodnie zapadnie więc decyzja, czy nowi wykonawcy A2 zostaną wybrani w drodze przetargu, czy negocjacji. "Mamy do czynienia z dwoma odcinkami (...) A i C. Dla tych odcinków będą wybierani wykonawcy, zależnie od tego oczywiście, jak oferty zostaną nam przedstawione. Może zdarzyć się (...) taka sytuacja, że oba odcinki weźmie jedna firma. Może się zdarzyć tak, że każdy z odcinków weźmie inny wykonawca" - zaznaczył.

W lipcu mają być wznowione prace

Podkreślił, że cel jest jeden: w lipcu mają być wznowione prace budowlane. Dodał, że poniedziałkowa decyzja nie niesie ze sobą zagrożenia dla zakończenia inwestycji przed Euro 2012.

"Chiński partner wie o naszej decyzji. Przed kilkoma minutami ten dokument został do firmy Covec dostarczony" - powiedział. GDDKiA w ubiegłym tygodniu prowadziła rozmowy z Covec i równocześnie z innymi wykonawcami o ewentualnym przejęciu inwestycji po Chińczykach. "Jak dotąd rozmawialiśmy z 16 firmami. Kolejne firmy zgłaszają się do nas" - zaznaczył Maciejewski. Dodał, że GDDKiA pyta te firmy o "ocenę własnego potencjału i możliwości dokończenia tej budowy". "Chodzi o to, aby (...) było to kończenie bez pudła. (...) Biorąc pod uwagę możliwości, które daje nam prawo zamówień publicznych i nasze przygotowanie do tego, aby te procedury prowadzić, termin lipcowy jest terminem realnym" - dodał wicedyrektor GDDKiA.

W piątek pytani eksperci mówili, że jeżeli dojdzie do zerwania umowy z Covec w sprawie budowy odcinka autostrady A2, GDDKiA będzie musiała przystąpić do nowego przetargu, a to - w ich opinii - oznacza przynajmniej kilkumiesięczną przerwę w pracach.

Będzie szereg problemów

Marta Grzebalska, ekspert ds. zamówień publicznych z Grupy Doradczej Sienna powiedziała , że GDDKiA będzie musiała wybrać nowego wykonawcę, ale na przeszkodzie będzie stać szereg problemów. Wyjaśniła, że jeżeli GDDKiA nie ma praw do projektu, będzie musiała go kupić od Covec lub zlecić jego wykonanie. Jeżeli jednak prawa do projektu zostały przeniesione na Dyrekcję, możliwy będzie wybór nowego wykonawcy, po wcześniejszym przeprowadzeniu inwentaryzacji.

Zdaniem Grzebalskiej niemożliwe będzie jednak udzielenie zamówienia z wolnej ręki. Wyjaśniła, że zgodnie z prawem zamówień publicznych zamówienia w ten sposób można udzielić, gdy "ze względu na wyjątkową sytuację niewynikającą z przyczyn leżących po stronie zamawiającego, której nie mógł on przewidzieć, wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia, a nie można zachować terminów określonych dla innych trybów zamówienia".

Przetarg ograniczony lub nieograniczony

"To, że zbliża się Euro 2012, nie jest absolutnie podstawą, by uznać, że wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia. To przepis szczególny, który wykorzystuje się w przypadku klęsk żywiołowych, np. powodzi, gdy trzeba wyremontować zawalony most lub zniszczoną drogę" - wyjaśniła.

Jej zdaniem w grę wchodzi więc przetarg ograniczony lub nieograniczony. Grzebalska uważa, że w takim przypadku prace ruszyłyby najwcześniej w listopadzie. Zdaniem radcy prawnego, szefowej departamentu prawa zamówień publicznych w kancelarii Chałas i Wspólnicy Anny Piecuch, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przetarg na dokończenie budowy autostrady.

"To scenariusz najbardziej prawidłowy z punktu widzenia zasad udzielenia zamówień publicznych, jednak niweczący szanse na zrealizowanie inwestycji w terminie. Czas inwentaryzacji wykonanych prac i dopełnienia wszystkich procedur związanych z przygotowaniem postępowania oraz czas trwania samej procedury przetargowej to zdaniem ekspertów z branży drogowej co najmniej kilka miesięcy" - powiedziała Piecuch.

Inwestycja obciążona sporym ryzykiem

W jej opinii udzielenie przez GDDKiA zamówienia z wolnej ręki wybranemu wykonawcy lub wykonawcom np. sąsiednich odcinków autostrady jest obarczone ryzykiem unieważnienia takiej umowy. "Niezależnie od wyboru wariantu, dalsza realizacja inwestycji będzie obciążona sporym ryzykiem, a nowy wykonawca lub wykonawcy - ogromną odpowiedzialnością" - podsumowała Piecuch.

Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji GDDKiA, że roboty budowlane na A2 powinny ruszyć z końcem lipca.

Ekspert rynku transportowego Jakub Majewski o rozwiązaniu umowy z Covec

"Nie jestem zdziwiony zerwaniem kontraktu z Covec. Jeśli ktoś zobowiązał się w umowie do wybudowania czegoś za określoną cenę i po jakimś czasie opowiada, że tego nie zrobi, to nie wywiązuje się z umowy. W takim przypadku jedyną możliwą konsekwencją jest wyrzucenie go. Nie widzę powodu, dla którego Chińczycy, którzy dwa tygodnie temu zasygnalizowali, że nie chcą budować drogi, nagle mieli zmienić zdanie. Tego należało się spodziewać, szkoda tylko, że to stało się tak późno, bo tylko zmarnowaliśmy czas. Zamiast dyskutować dwa tygodnie o Chińczykach można było już te dwa tygodnie wykorzystywać na zrobienie nowego przetargu.

Przeciętny czas przetargu to jest w tej chwili około 260 dni. Tyle trwa rozstrzygnięcie tego typu przetargu w drogownictwie. Jak teraz ogłosimy ten przetarg, to jeśli mielibyśmy niesamowite szczęście - a nie wiem, na jakiej postawie mielibyśmy sądzić, że wykonawcy nie będą protestować, nie będą dyskutować o ofertach - to ten czas będzie taki, jak zawsze. Czeka nas więc dziewięć miesięcy przetargu. Ale nawet jeśli byłyby cztery - to i tak będzie zima. Czyli ten sezon budowlany jest zmarnowany.

Jeżeli mówi się, że ta droga jest wykonana w 20 proc., to jak ktoś ma tę drogę dokończyć w trzy miesiące? Jeśli ktoś mówi, że ta droga będzie gotowa na Euro, to de facto mówi, że droga będzie wybudowana w trzy miesiące. (...) Zrobiono przetarg i zasłaniając się prawem zamówień wybrano najtańszą ofertę. Teraz słyszymy, że okoliczności są tak nadzwyczajne, że przetargu na dokończenie inwestycji w ogóle może nie być, mówi się o jakichś negocjacjach. Na jakiej zasadzie, jak to prawnie spiąć? Teraz Generalna Dyrekcja wybierze sobie jakiegoś wykonawcę? I spodziewamy się, że inni wykonawcy przyjmą to z pokorą? Mało prawdopodobne. (...)

Mleko się rozlało, już tej drogi nie będzie (na Euro 2012). Nie należy teraz jakichś gorączkowych ruchów robić, bo nie możemy sobie chyba pozwolić na to, żeby zaraz kolejny wykonawca nam zszedł z placu budowy."

Ekspert ds. infrastruktury Business Centre Club, b. minister budownictwa Mirosław Barszcz

"Myślę, że gdyby na dokończenie inwestycji został ogłoszony przetarg, to procedura zajmie tyle czasu, że nie ma szans, aby autostrada była gotowa na Euro 2012. Trzeba pamiętać, jaka była historia tego przetargu - on był odwoływany i organizowany po raz kolejny. To są wielomiesięczne procedury i bardzo skomplikowane projekty.

Gdyby nowy wykonawca był wyłaniany w trybie negocjacji, to zastanawiam się, jaka cena mogłaby być uzyskana. Prawdopodobnie będzie na poziomie tej z kosztorysów (kosztorysy GDDKiA z 2009 r.), czyli dwa raz wyższa niż to, ile chcieli Chińczycy. Dokończenie budowy będzie więc o wiele droższe niż w wykonaniu Chińczyków.

Czy autostrada będzie gotowa na Euro 2012? Trudno mi powiedzieć - jeśli ktoś już jest przygotowany na tyle do tego projektu, że ma to już jakoś poukładane i wie mniej więcej, jakich technologii Chińczycy używali, (...) to może coś z tego będzie. Myślę, że maksimum tego, co uda się osiągnąć na Euro 2012 to tyle, że ta droga będzie przejezdna. Z całą pewnością nie będzie autostradą, spełniającą wszystkie warunki, (...) będzie dwupasmową jezdnią. Byle tylko była wykonana w odpowiednim standardzie, żeby po mistrzostwach nie trzeba było jej kłaść jeszcze raz.

Wejście nowego inwestora oznacza, że musie on mieć maszyny, sprzęt, dostawy wszystkich materiałów. To nie są takie rzeczy, które się trzyma w komórce. To są gigantyczne maszyny, gigantyczne - obejmujące setki ton - dostawy. (...)

To nie są rzeczy, które się da w kilka tygodni poskładać. Przy najlepszej realizacji, podjęcie tych prac to przynajmniej dwa miesiące. Dodając negocjacje - trzy miesiące opóźnienia minimum."

Ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz

"Nie można ulegać szantażowi firmy, która nie wywiązuje się z umowy. Firma dała za niską cenę, dokonała swojej oceny ryzyk - źle oszacowała, ale układów trzeba dotrzymywać. Jeśli ta firma nie wywiązała się z kontraktu, to nie tylko powinna ponieść konsekwencje finansowe, ale też prawne - odrzucanie jej ofert w postępowaniach przetargowych przez następne trzy lata. Chińczycy (...) nie wykonując tego zlecenia - nawet kosztem ewentualnych strat - (....) na lata zamknęli sobie dostęp do naszego rynku.

Rząd nie miał wyjścia, GDDKiA nie mogła tolerować takiej sytuacji. Trzeba teraz zastanowić się, komu powierzyć dokończenie budowy i za jaką cenę. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek podjął się wykonania tych odcinków w cenach, które proponowali Chińczycy. Z tym się trzeba pogodzić, ale jak chce się kupować przyzwoity produkt i na czas, to trzeba za to zapłacić cenę rynkową"

Od redakcji

W Polsce lepiej być pesymistą. Każde zaskoczenie wiązać się będzie z miłą niespodzianką - kolejne porażki nie będą dziwić. Dla przykładu, dziś znów dało o sobie znać fatum, które do dłuższego czasu ciąży nad naszymi autostradami.

Po ciągnących się przez ostatnie tygodnie rozmowach z chińską firmą Covec, która zobowiązała się wybudować w Polsce autostradę za cenę nieutwardzonej drogi gruntowej, polski rząd podziękował właśnie za współpracę Chińczykom.

W najbliższych kilku dniach zapakowany w kontenery sprzęt wróci do Chin, plac budowy opustoszeje. Wciąż nie mamy informacji o tym, w jaki sposób uregulowane zostaną należności dotyczące polskich podwykonawców.

Chociaż nie wiadomo, czy zachowanie wykonawcy wynikało z przyjętej wcześniej strategii, czy też Chińczycy nie zdawali sobie sprawy z polskiej budowlanej rzeczywistości, nie sposób mieć do nich o to pretensji. Jeśli nawet postawili nas pod chińskim murem z premedytacją to nikt inny, tylko polski rząd i przedstawiciele GDDKiA dali modelowy przykład tego, jak przez własną chciwość dać się wpuścić w maliny. Czyżby nasi urzędnicy faktycznie wierzyli, że wkrótce po wyborze chińskiego wykonawcy zaleje nas fala pracujących za dwudolarową dniówkę skośnych oczu?

Niestety, chociaż przedstawiciele władz starają się robić dobrą minę do złej gry podkreślając, że w trosce o publiczne pieniądze nie dali się zastraszyć chińskiemu smokowi, rzeczywisty obraz sytuacji maluje się w czarnych barwach. Śmiało można już dziś powiedzieć, że szanse wybudowania w pełni gotowych autostrad przed Euro 2012 są wprost proporcjonalne do szans zdobycia mistrzostwa przez naszą reprezentację.

Miało więc być tanio, szybko i sprawnie, a wyszło - niestety - jak zwykle.

Przeczytaj również: Tajny chiński list w sprawie autostrad...

INTERIA.PL/RMF/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Maciejewski | budowa autostrady
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy