Będą kary za jazdę "na zderzaku"

Szykuje się nowy bat na "mistrzów prostej", którzy jazdą na zderzaku starają się "zgonić" z pasa inne pojazdy. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (KRBRD) pracuje właśnie nad zaostrzeniem przepisów.

Chodzi o obowiązek zachowania przez kierowców tzw. bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Dotyczy to w szczególności dróg ekspresowych i autostrad, na których prędkości rozwijane przez samochody są często sporo większe od dopuszczalnych, a i same prędkości dopuszczalne są stosunkowo wysokie.

Przyczynkiem do działaj KRBRD stał się raport dotyczący stanu bezpieczeństwa drogowego w Polsce w roku 2017. Wynika z niego, że w porównaniu do roku 2016 - zwiększyła się liczba ofiar śmiertelnych na autostradach.

Reklama

Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że w ubiegłym roku w Polsce, na autostradach, których sumaryczna długość wynosi 1 627,3 km, doszło do 478 wypadków, w wyniku których śmierć poniosło 70 osób, a  697 zostało rannych. Największy wzrost liczby ofiar śmiertelnych (z 7 do 18 osób) zanotowano na autostradzie A2. Jako główne przyczyny wypadków na autostradzie policja wskazuje: niedostosowanie prędkości i niezachowanie bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. Kolejne na liście są: zmęczenie lub zaśnięcie kierowcy oraz nieprawidłowa zmiana pasa ruchu.

Rozwiązaniem tych problemów zająć ma się specjalny zespół pracujących przy Ministerstwie Infrastruktury. Jak informuje TVN, zadaniem ekspertów ma być m.in. określenie minimalnych odległości, jakie kierowcy będą musieli zachować na odcinkach o danym limicie prędkości. Wbrew pozorom nie jest to proste zadanie. Obecne Prawo o Ruchu Drogowym dokładnie określa np. granicę widoczności przy jakiej kierowca korzystać może ze świateł przeciwmgłowych czy odległości miedzy poruszającymi się po drodze kolumnami, ale w żadnym obowiązującym akcie prawnym nie znajdziemy jednoznacznej definicji "bezpiecznej odległości".

Tego typu przepisy od lat obowiązują chociażby u naszych zachodnich sąsiadów. Za jazdę "na zderzaku" po niemieckiej autostradzie kierowca może zostać ukarany mandatem w wysokości od 100 euro. W zależności od sytuacji poziomu stwarzanego zagrożenia kierujący możne nawet stracić z tego powodu prawo jazdy!

Jak określić "bezpieczną odległość" między pojazdami? Eksperci od bezpieczeństwa podpowiadają, że - biorąc pod uwagę przeciętną sprawność psychomotoryczną kierowców i skuteczność układów hamulcowych współczesnych pojazdów - wyrażana w metrach odległość od poprzedzającego pojazdu wynosić powinna około połowy prędkości (wyrażanej w kilometrach), z jaką porusza się nasz pojazd. Mówiąc prościej - jadąc z prędkością około 100 km/h bezpieczna odległość od poprzedzającego pojazdu wynosić powinna około 50 metrów. A ile to 50 metrów? Połowa odległości między dwoma kolejnymi przydrożnymi słupkami.

Kwestia prawnego uregulowania minimalnych odległości rodzi jednak kolejne problemy. Problematyczne może być np. karanie kierowców w sytuacji, w której policjanci drogówki nie dysponują przecież żadnymi homologowanymi przez Główny Urząd Miar miernikami odległości... Samą odległość można wprawdzie określić chociażby na podstawie nagrania z wideorejestratora, ale taką opinię wydać może wyłącznie powołany do tego biegły sądowy. Oznaczać to może, że polskie sądy mogą wkrótce zostać zarzucone sprawami związanymi z odmową przyjęcia tego typu mandatu. Chociaż szansa na unikniecie kary będzie wówczas bliska zeru, może to znacząco utrudnić pracę wymiaru sprawiedliwości.

Warto dodać, że stosowne uregulowania istnieją już w innych krajach. Np. w Niemczech czy Francji "jazda na zderzaku" może kosztować nawet 400 euro, a odległości mierzą specjalne fotoradary.

PR

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy