180 km autostrad bez stacji benzynowych

Od listopada kierowcy podróżujący z Warszawy w kierunku Torunia powinni móc skorzystać z autostrad A2 i A1. Niestety, muszą się liczyć z poważnym utrudnieniem. Jeśli skończy im się benzyna... nie będą mieli gdzie zatankować.

Kierowcy, którzy będą chcieli przejechać w kierunku Torunia ze stolicy autostradami A2 i później A1, będą musieli zaopatrzyć się w spory zapas benzyny. Przy trasie nie powstała bowiem - i do listopada na pewno nie powstanie - ani jedna stacja benzynowa.

Według Urszuli Nelken, rzeczniczki Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, nie da się rozstrzygnąć przetargów na budowę stacji benzynowych, dopóki autostrady nie będą gotowe. - Jest wykonawca, który buduje autostradę, i dopiero dzierżawca, w tym miejscu, po przekazaniu mu placu budowy, przystępuje do tych robót - wyjaśnia Nelken.

Reklama

Przetargi będą rozstrzygane dopiero w październiku. Od tego momentu dzierżawcy będą mieli rok na wybudowanie stacji i półtora roku na uruchomienie restauracji. Rzeczniczka GDDKiA nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego umów nie podpisano wcześniej - tak, by prace mogły trwać już teraz.

Nelken zaznacza jedynie, że przy węzłach na autostradach zostały ustawione znaki, które umożliwią zjazd z autostrady na drogi lokalne i szukanie stacji benzynowych zlokalizowanych właśnie tam.

Kolejny problem z autostradą A2

Brak stacji benzynowych to jednak niejedyny problem z autostradą A2. Wczoraj informowaliśmy, że nie ma żadnej gwarancji, że autostrada A2 z Warszawy do Łodzi za trzy tygodnie stanie się pełnoprawną trasą. W połowie października mija bowiem - zapisany w kontrakcie - termin ukończenia tej trasy. Już teraz wiadomo jednak, że drogowcy mogą mieć kłopoty z jego dotrzymaniem.

Jak poinformowała GDDKiA, przyczyn kłopotów jest kilka. Po pierwsze, na odcinku C, ukończonym tuż przed Euro 2012, pracuje za mało sprzętu i ludzi. Wciąż trwa tam ustawianie ekranów, znaków i malowanie pasów. Z kolei na odcinku A nadal brakuje 1,5 km ostatniej warstwy nawierzchni. Co gorsza, wykonawcy domagają się zwiększenia swojego wynagrodzenia. Mogą więc wykorzystać zbliżający się termin zakończenia budowy do negocjacji.

Drogowa dyrekcja nie chce obiecać, że prace skończą się za trzy tygodnie. Urszula Nelken powtarza jedynie, że mają się skończyć do 15 października, bo takie są terminy umowne zapisane w kontraktach.

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy