Ukryta funkcja kolejowych rogatek. Nikt o tym nie mówi, a może uratować życie
Utknięcie samochodu na przejeździe kolejowym właściwie nigdy nie powinno się zdarzyć. Przecież zanim zaczną opuszczać się zapory, najpierw zostaje włączona sygnalizacja świetlna - dwa migające naprzemiennie czerwone światła. Niestety bardzo wielu kierowców lekceważy tę sygnalizację świetlną, kierując się zasadą „może jeszcze zdążę”. Już wielu takich niecierpliwych przepłaciło to życiem. Jeśli jednak dojdzie do utknięcia samochodu na przejeździe, polscy kierowcy wykazują zazwyczaj zupełną nieporadność i czekają na uderzenie przez pociąg.
Chcę dziś pokazać wam film nagrany przez jednego z maszynistów kolejowych. Bardzo cenię ludzi, a zwłaszcza fachowców, którzy chcą cos zrobić dla bezpieczeństwa na drogach. Obejrzyjcie uważnie ten film, bo naprawdę warto:
Powtórzę raz jeszcze za tym miłym i mądrym maszynistą:
Oczywiście rogatkę można wyłamać również samochodem. Trzeba pamiętać, że pociąg jadący z prędkością chociażby 125 km/h będzie potrzebował kilkaset metrów do zatrzymania się. Jeżeli maszynista zauważy wasze auto stojące na przejeździe i nie będzie o tym wcześniej ostrzeżony, to nie ma najmniejszych szans, żeby wyhamować.
A teraz popatrzcie, chcę przypomnieć najbardziej tragiczne wypadki na przejazdach kolejowych i zarazem najbardziej bezmyślne postępowanie kierowców:
Polski tir wjeżdża na przejazd kolejowy w Czechach. Kierowca ignoruje oczywiście sygnalizację świetlną, a kiedy zapory zamykają się, zatrzymuje zestaw na przejeździe kolejowym i bezmyślnie czeka. A wystarczyło przecież ruszyć i wyłamać te zapory. Tir zdążyłby zjechać z przejazdu. Naczepa tej ciężarówki była załadowana arkuszami blachy, która wbiła się w czeskie Pendolino. Kilka osób z tego pociągu poniosło śmierć, maszynista stracił obie nogi. A wszystko przez głupotę jednego człowieka...
W Puszczykowie koło Poznania karetka na sygnałach wjeżdża na przejazd i w tym czasie zapory zamykają się. Można zrozumieć, że ten zespół medyczny spieszył się do chorego, ale mimo to kierowca karetki nie miał prawa wjechać na przejazd. Jeśli już jednak tak się stało, to wystarczył moment by wyłamać karetką zaporę i uciec z przejazdu. Bezsensowne manewry na przejeździe sprawiły, że ambulans został uderzony przez pędzący pociąg i w wyniku tego lekarz oraz ratownik medyczny ponieśli śmierć.
Zobaczcie, co zostało ze zmiażdżonej karetki:
Kierowca cudem przeżył, a na rozprawie sądowej nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie wyłamał zapory i nie uciekał karetką z przejazdu.
Tutaj następny popis dyletanctwa, zupełnego braku profesjonalizmu.
Kierowca autobusu wiozącego pasażerów też ignoruje sygnalizację świetlną i wjeżdża na przejazd, a potem zdziwiony jest zapewne tym, że zapory opuściły się. Tył autobusu pozostaje na torowisku. Kierowca ma oczywiście możliwość podjechania do przodu i wyłamania zapory. Wystarczy podjechać do przodu półtora metra. Ponadto powinien zarządzić natychmiastową ewakuację wszystkich pasażerów. A co on robi?
Staje na torach, podskakuje i macha do maszynisty pędzącego pendolino. Na szczęście pociąg uderzył tylko w tył autobusu i nikomu nic się nie stało, ale straty były bardzo wysokie.
I jeszcze jeden kierowca karetki, wierny naśladowca swojego kolegi z Puszczykowa:
Dokładnie to samo robił kierowca tamtej karetki ale ten miał po prostu więcej szczęścia.
Ręce opadają, gdy widzi się takie zachowania wśród kierowców zawodowych. To przecież powinni być profesjonaliści przygotowani również na takie sytuacje. Jaki jest poziom ich wyszkolenia?
Czy można się zatem dziwić kierowcom amatorom, kiedy wcale nie są lepsi od zawodowców?
Na przejazd wjeżdża duży, dwuosobowy quad, który nieoczekiwanie zatrzymuje się na torowisku. Zapory zaczynają się opuszczać. W tym czasie za quadem bardzo blisko zatrzymują się dwa samochody. Kierowca tego ostatniego auta mógłby przecież cofnąć swój pojazd uderzając w zaporę, bo zanim nie ma innego auta. Ale nie, stoi i czeka. Bardzo mądrze postępują chłopak i dziewczyna, którzy jechali tym quadem. Wyskakują z niego i ściągają go z torowiska. Kierowca samochodu, który stał za quadem usiłuje również opuścić przejazd ale zatrzymuje auto przed zamkniętą zaporą. Tył samochodu nadal znajduje się na torowisku. Ktoś próbuje wysiąść z tego pojazdu. Kierowca powinien od razu swoim autem wyłamać zaporę, ale oczywiście tego nie czyni. Boi się, że uszkodzi samochód? Czeka na śmierć.
Na szczęście znaleźli się mądrzy ludzie, którzy podnieśli tę zaporę i pozwolili mu zjechać. Kierowca drugiego samochodu również postępuje bardzo nieroztropnie podejmując próbę przejechania przez przejazd. Należało bezwzględnie cofnąć auto, a nie ryzykować wjechania na torowisko.
Kilka lat temu na przejazdach kolejowych w Polsce pojawiły się naklejki z numerem przejazdu. Miało to ułatwić kierowcom powiadomienie służb ratunkowych, na którym przejeździe utknęli. W praktyce to rozwiązanie wydaje się zupełnie bezsensowne, bo kto w panice będzie szukał jakieś naklejki?
Już wtedy postulowałem, by na przejazdach, a ściślej na zaporach umieszczać tablice: "utknąłeś na przejeździe - natychmiast wyłam szlaban". Jak można było się spodziewać, nikt wówczas nie potraktował wówczas poważnie mojego pomysłu.
Okazuje się jednak, że w innych krajach prawdziwi fachowcy zamierzają zastosować podobne rozwiązanie. Popatrzcie na ten ciekawy filmik:
Niestety, w naszym kraju wszystko musi być później, dopiero jak wprowadzą to inni.
Szkoda, że Polskie Linie Kolejowe realizując od wielu lat kampanię Bezpieczny Przejazd nie propagują tego, że każde wyłamanie zapory stanowi jednocześnie dla maszynisty pociągu sygnał ostrzegawczy, który być może pozwoli mu znacznie wcześniej rozpocząć hamowanie. Być może PLK obawiają się, że ujawnienie takiej informacji zachęci chuliganów do nieuzasadnionego wyłamywania zapór. Ale przecież na przejazdach są kamery monitoringu i za takie wybryki oczywiście należy surowo karać.
Natomiast najsmutniejsze jest to, że polskich kierowców nie uczy się w ogóle, jak mają postępować w sytuacji zagrożenia na przejeździe kolejowym. Nie uczy się tego nawet kierowców zawodowych. A przecież oni prowadzą duże pojazdy, często przewożą wielu pasażerów. Na egzaminach na prawo jazdy nie ma ani jednego pytania na ten temat!
To, co widzieliśmy na tych filmach doskonale obrazuje, jak bardzo jesteśmy zacofani w zakresie prawdziwego szkolenia kierowców.
Polski kierowca
***