Sygnalizacja świetlna i pierwszeństwo łamane – po raz kolejny

W noworocznym quizie zamieściłem pytanie dotyczące skrzyżowania z pierwszeństwem łamanym i sygnalizacją świetlną. Wzbudziło ono bodaj najwięcej kontrowersji. Istnieje przecież hierarchia sygnałów i znaków regulujących pierwszeństwo, ale okazuje się, że bardzo wielu kierowców nie potrafi jej poprawnie interpretować.

Jeden z czytelników zarzucił nam nawet, że nie mogą istnieć skrzyżowania z sygnalizacją świetlną i jednocześnie ze znakami określającymi pierwszeństwo. Oto jego komentarz:

Otóż z rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach wynika wprost że zabronione jest stosowanie takiego rozwiązania gdzie mamy sygnalizator ogólny i pierwszeństwo łamane. Wspaniałej odpowiedzi udzielił na to inny czytelnik, pan Krzysztof:

Reklama

No właśnie, po pierwsze przepis z rozporządzenia, na które powołuje się autor komentarza, odnosi się do zupełnie innej sytuacji, a po drugie takie skrzyżowania istnieją nie tylko na moich rysunkach, ale w rzeczywistości. Oto przykład z Warszawy:

Przypomnijmy pytanie z noworocznego quizu. Który z pojazdów ma w tej sytuacji pierwszeństwo?

Oczywiście pierwszeństwo ma samochód granatowy przed czerwonym.

A co pisali w komentarzach czytelnicy rozwiązujący quiz (pisownia oryginalna)?

Przypomnę o podstawowej zasadzie, o której mówi art. 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym:

"2. Polecenia i sygnały dawane przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli mają pierwszeństwo przed sygnałami świetlnymi i znakami drogowymi.

3. Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przed znakami drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu."

Cały problem polega na tym jak te przepisy interpretować. Posłużę się tu wypowiedzią Stanisława Sobonia, eksperta w zakresie ruchu drogowego:

Oznacza to, że prawidłowa interpretacja zasad hierarchii sygnałów drogowych, znaków i przepisów wcale nie polega na "schodkowym" przechodzeniu od poleceń osoby kierującej ruchem do sygnałów świetlnych, potem znaków i na końcu przepisów (takie zasady obowiązywały do 1983 r., ale to już zamierzchła przeszłość).

Popatrzcie uważnie na poniższy schemat:

Zapamiętajcie:

- Jeżeli ruchem kieruje policjant - nie patrzymy na sygnalizację świetlną i znaki drogowe regulujące pierwszeństwo, stosujemy się tylko pomocniczo - w razie potrzeby - do ogólnych przepisów ruchu (pierwszeństwo pojazdu jadącego prosto lub skręcającego w prawo przed skręcającym w lewo).

-- Jeżeli ruchem kieruje sygnalizacja świetlna  - nie patrzymy na znaki drogowe regulujące pierwszeństwo, stosujemy się tylko pomocniczo - w razie potrzeby - do ogólnych przepisów ruchu (pierwszeństwo pojazdu jadącego prosto lub skręcającego w prawo przed skręcającym w lewo).

 - Jeżeli pierwszeństwo regulują znaki drogowe - stosujemy się tylko pomocniczo - w razie potrzeby - do ogólnych przepisów ruchu (pierwszeństwo pojazdu jadącego prosto lub skręcającego w prawo przed skręcającym w lewo.

W praktyce zatem sytuacja na wspomnianym skrzyżowaniu wygląda tak, jakby znaków drogowych regulujących pierwszeństwo  w ogóle na nim nie było:

Oczywiście nie ma też mowy o tym, jakoby samochód granatowy wyjeżdżał rzekomo z drogi podporządkowanej. Czy w sytuacji przedstawionej na poniższym rysunku też można by było powiedzieć, że żółty samochód wyjeżdża z drogi podporządkowanej?

Oczywiście nie, sygnalizacja świetlna znosi pojęcia drogi podporządkowanej i drogi z pierwszeństwem. Jest tylko droga, dla której ruch jest otwarty i droga, dla której ruch jest zamknięty.

Bardzo smutne jest to, że tak podstawowe zagadnienie budzi tyle wątpliwości u kierowców. Co gorsza, prawidłową wykładnię tych przepisów można znaleźć jedynie w eksperckich publikacjach pisanych przez prawników, prokuratorów, czasem biegłych sądowych.

Zwykły kierowca raczej nie ma szans (ani chęci) docierać do takich publikacji. Znowu nasuwa się pytanie: cóż wart jest system szkolenia kierowców? Czy takie problemy są jasno i przejrzyście tłumaczone w podręcznikach do nauki jazdy?

Kierowcy nie mają skąd czerpać solidnej wiedzy i dlatego tworzą własne, błędne teorie, a wypowiedzi domorosłych "specjalistów" o wiele łatwiej znaleźć w Internecie niż wypowiedzi fachowców.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy