Skrzyżowanie równorzędne - wiesz jak na nim jechać? Zwróć uwagę na znak A-5
Skrzyżowanie równorzędne to takie, na którym ani znaki, ani sygnały świetlne nie regulują pierwszeństwa. Oczywiście obowiązuje wówczas zasada pierwszeństwa dla pojazdów nadjeżdżających z prawej strony. Cały problem polega jednak na tym, by kierowca zbliżający się do takiego skrzyżowania miał świadomość, że jest to skrzyżowanie równorzędne. Niestety, w naszym kraju dla wielu zmotoryzowanych to poważny kłopot.
Spis treści:
Pozornie sprawa wydaje się bezproblemowa: nie ma znaków określających pierwszeństwo, nie ma sygnalizacji świetlnej, a więc zbliżam się do skrzyżowania równorzędnego.
Skrzyżowania równorzędne. To nie szerokość jezdni decyduje o pierwszeństwie
Polscy kierowcy stosują jednak w praktyce zupełnie inną i całkowicie błędną zasadę: jadę prosto w miarę szeroką jezdnię, a drugi pojazd wyjeżdża z boku, więc to chyba ja mam pierwszeństwo...
Nic bardziej błędnego! W internecie można znaleźć setki filmików pokazujących, jak naprawdę wygląda ruch na skrzyżowaniach równorzędnych w Polsce.
Przed maską pojazdu autora tego filmu przejeżdżają spokojnie dwa samochody, chociaż oczywiście ich kierowcy powinni ustąpić mu pierwszeństwa. Są jednak przekonani, że to oni mają pierwszeństwo. Na jakiej podstawie?
Kłania się niestety brak uważnej obserwacji skrzyżowania, a czasem niestety również brak myślenia.
A tu następne skrzyżowanie równorzędne. Kierowca Volkswagena i motocyklista czekają, bo z prawej strony nadjeżdża samochód, który ma pierwszeństwo. W tym czasie z lewej strony zbliża się ze znaczną prędkością drugi motocyklista, który najwyraźniej jest przekonany, że to on znajduje się na drodze z pierwszeństwem. Przecież tamci stoją, więc ja śmiało jadę...
Skutki widzimy. Kierowca Volkswagena po przejechaniu samochodu z prawej strony ruszył i dotknął zderzakiem rozpędzony motocykl. Dużą lekkomyślnością było przejeżdżanie motocyklisty z tak znaczną prędkością przez skrzyżowanie. No i do tego doszedł jeszcze brak obserwacji tego skrzyżowania. Motocyklista jechał na pamięć nie zwracając zupełnie uwagi, czy to skrzyżowanie jest oznakowane, czy nie.
Kolejne nieustąpienie pierwszeństwa na skrzyżowaniu równorzędnym, chociaż w tym przypadku przed skrzyżowaniem był dodatkowo umieszczony znak ostrzegawczy A-5 "skrzyżowanie". Kierowca tira mimo, że powinien przecież być profesjonalistą, też zasugerował się w podobny sposób, jak widziany wcześniej motocyklista. Jezdnia jest szeroka, jadę prosto, więc boczna droga jest na pewno podporządkowana.
Ważna zasada ograniczonego zaufania
Wcale tak być nie musi. W bardzo wielu przypadkach przed zderzeniem ratuje kierowców jakże mądra zasada ograniczonego zaufania. Jeśli widzę, że z lewej strony pędzi z dużą prędkością jakiś pojazd, to mam obowiązek zakładać, że jego kierowca zachowa się nieprawidłowo i jednak nie ustąpi mi pierwszeństwa.
No, chyba że ktoś ma zamiar tanim kosztem wyremontować sobie lewy bok samochodu. Do tego polskie skrzyżowania równorzędne nadają się znakomicie. To oczywiście ponury żart, nikt rozsądny nie będzie prowokował kolizji.
Bywa jednak i tak, że kierowcy jeżdżący z klapkami na oczach, kiedy ktoś mający pierwszeństwo zatrąbi, jeszcze pukają się w głowę albo pokazują inne niewybredne gesty.
Świadczy to nie tylko o braku kultury części zmotoryzowanych, ale także o braku właściwej edukacji kierowców w naszym kraju.
We Francji jest inaczej niż w Polsce
We Francji skrzyżowania równorzędne występują znacznie częściej niż u nas i ma to swój określony cel. Na ruchliwych ulicach wielkich miast kierowca wyjeżdżający z bocznej niewielkiej ulicy musiałby zapewne długo czekać przepuszczając potoki rozpędzonych aut. Dlatego właśnie obowiązuje w tym kraju naczelna zasada: pierwszeństwo z prawej strony.
Jest ona stosowana nawet na ogromnym paryskim rondzie przebiegającym wokół Łuku Triumfalnego. Popatrzcie:
Zwrócicie uwagę, że na tym rondzie nie ma wyznaczonych pasów ruchu, potoki aut przeplatają się, a mimo to francuscy kierowcy doskonale sobie radzą. Oczywiście zdarza się, że ktoś komuś nie ustąpi pierwszeństwa, ktoś na kogoś zatrąbi, ale nie ma to takiej wymowy jak w Polsce, gdzie klakson najczęściej kojarzony jest z agresją i wywołuje bardzo niezdrowe emocje.
Wyobrażam sobie, co by było, gdyby takie rondo zbudować w którymś z naszych dużych miast. Blacharze zbieraliby wspaniałe żniwo!
We Francji obowiązuje zasada maksymalnego uproszczenia przepisów z założeniem, że kierowcy powinni sami sobie radzić. No i jakoś sobie radzą, bo wszystkim zależy, by sprawnie i jak najszybciej przejechać przez miasto. Gdyby tam kierowcy mieli inną mentalność, wykazywali agresję i zawziętość podobną do naszej, powstałby natychmiast ogromny korek.
Może warto wyciągnąć z tego wnioski?
Polski kierowca
***