O włos od tragedii - dziecko na środku ulicy. Teraz takich zdarzeń będzie więcej

Zbliża się 1 września, wkrótce dzieci i młodzież powrócą do szkół. Zacznie się wzmożony ruch na ulicach miast i miasteczek. Kiedy sam byłem uczniem, oczywiście bardzo nie lubiłem końca wakacji. Teraz nie lubię 1 września z innego powodu: będzie jak zwykle dużo okazjonalnych akcji typu „bezpieczna droga do szkoły”, dużo medialnego szumu, a potem wszystko szybko wróci do normy. Okaże się wówczas, że ani szkoła, ani rodzice nie potrafią przygotować dzieciaków do bezpiecznego poruszania się po drodze.

Dzieci wbiegają pod samochody. A gdzie są rodzice?

Chcę wam dzisiaj pokazać mrożące krew w żyłach sytuacje, bo mam nadzieję, że przemówią one do wyobraźni wszystkich mam i tatusiów, babć i dziadków. Jeśli dziecko wbiega na jezdnię wprost pod samochód, to zawsze winę za to ponoszą rodzice. Nieodpowiedzialność i brak wyobraźni dorosłych często przynoszą tragiczne skutki.

Popatrzcie tylko na to nagranie. Dziecko wybiega zza samochodów, prosto pod koła auta. Na szczęście kierowca zdołał wyhamować. Co by było, gdyby ten kierowca jechał nieco szybciej? Oczywiście wielki lament, tragedia, wstrząsające reportaże w mediach. A wystarczyło tylko trochę wyobraźni i poczucia odpowiedzialności tej pani.

Reklama

Tutaj kolejne dziecko wybiega zza samochodu na jezdnię. Wprawdzie rzecz dzieje się na osiedlowym parkingu, ale to nie powód, by nie pilnować dzieciaka. Znowu zabrakło wyobraźni i rozsądku.

A to już wręcz skandaliczna sytuacja. Na ruchliwą jezdnię w centrum Szczecina wchodzi malutkie dziecko. Wielkie brawa dla kierowcy białego busa oraz załogi policyjnego radiowozu i kobiety, która wbiegła na jezdnię i zabrała z niej malucha. A gdzie była mamusia czy też babcia? Dopiero po chwili wyszła z budynku. Czy tak postępują odpowiedzialni za dziecko ludzie?

Dziecko na rowerze - tu ze znajomością przepisów jest jeszcze gorzej

Tu z kolei matka i dziecko jadą na rowerach i zbliżają się do przejścia dla pieszych, dla których wyświetlany jest jeszcze sygnał czerwony. Pani zatrzymuje się przed przejściem, ale mała dziewczynka wjeżdża na środek przejścia. Czy tak postępuje odpowiedzialny opiekun dziecka? Notabene ta kobieta powinna była zejść z roweru, albowiem nie było tutaj przejazdu dla rowerzystów. No, ale kto zwracałby uwagę na takie drobiazgi. Czy ta kobieta będzie umiała przygotować swoje dziecko do bezpiecznego poruszania się po drodze? Szczerze w to wątpię - choćby z tego powodu, że dopiero 7-letnie dziecko może samodzielnie poruszać się na rowerku. Ale kto by tam przejmował się takimi drobiazgami, jak znajomość Prawa o ruchu drogowym, prawda?

Dziadek, a może tatuś ciągnie malucha za rękę przebiegając przez jezdnię, mimo, że dla pieszych jest wyświetlane czerwone światło. Wspaniały przykład dla dziecka. Kiedy już samo zacznie poruszać się po drodze, chodzić na przykład do szkoły, też będzie tak przebiegać na czerwonym, bo przecież dziadek tak robi, więc widocznie można.

Mały rowerzysta wjeżdża na jezdnię tuż przed samochód i tylko wspaniałemu refleksowi kierowcy zawdzięcza to, że nie został potrącony. A gdzie byli rodzice tego dziecka? Czy ktoś temu chłopcu chociaż raz tłumaczył, jakie zasady ostrożności obowiązują na drodze?

Te dwie dziewczynki już samodzielnie poruszają się po drogach. No i skutki widzimy! Czy ktoś kiedyś tłumaczył tym dziewczynkom, że przed wejściem na przejście trzeba upewnić się, czy wszystkie samochody zatrzymały się? Przecież na tym skrzyżowaniu istnieje sygnalizacja świetlna i na nią powinny patrzeć przede wszystkim te dzieci.

A tutaj lekcja polskiego wychowania komunikacyjnego w praktyce. Grupka dzieci będących pod opieką zapewne dwóch nauczycielek wkracza na przejście dla pieszych już przy czerwonym świetle. Zwróćcie uwagę, kiedy zapala się sygnał czerwony z żółtym dla pojazdów. Cztery sekundy wcześniej zapaliło się czerwone światło dla pieszych. Panie opiekunki poganiają dzieciaki, aby szybciej przebiegały przez jezdnię! Zapewne ta grupa chce zdążyć do tramwaju stojącego na przystanku. Naprawdę ręce opadają...

Zbliża się rok szkolny - myślcie o swoich dzieciach

Te wszystkie filmy dedykuję wam, drodzy rodzice, dziadkowie, nauczyciele. Dzieci nie potrzebują okazjonalnych akcji na początku roku szkolnego. Potrzebują solidnej codziennej edukacji komunikacyjnej i to już od najmłodszych lat, od przedszkola. Potrzebują też z waszej strony wyobraźni i odpowiedzialności. Na pozór wszyscy jesteśmy bardzo uwrażliwieni na dobro dziecka i wstrząsają nami tragiczne zdarzenia z udziałem najmłodszych. A z drugiej strony jak wielu dorosłych zapomina o konieczności nauczenia dzieci prawidłowego przechodzenia przez jezdnię, bezpiecznej jazdy na rowerku czy hulajnodze. Jak wielu dorosłych stwarza na drodze zagrożenie dla dzieci.

Nie liczcie na to, że szkoła przygotuje wasze pociechy do bezpiecznego korzystania z drogi. Wy sami musicie to zrobić i to jak najwcześniej. Zanim nie zdarzy się tragedia.

Polski kierowca

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy