Na autostradach wyprzedzanie z prawej strony powinno być zabronione

Polska jest jednym z nielicznych krajów, w których dopuszcza się wyprzedzanie z prawej strony na autostradach. W wielu krajach o rozwiniętej kulturze motoryzacyjnej taki manewr jest niedopuszczalny. Może wreszcie pora dostosować się do realiów motoryzacyjnych XXI wieku?

Art.24 ust. 10.ustawy Prawo o ruchu drogowym brzmi: "Dopuszcza się wyprzedzanie z prawej strony na odcinku drogi z wyznaczonymi pasami ruchu, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 i 7: (...) na jezdni jednokierunkowej".

Oznacza to, że na autostradach wyprzedzanie z prawej strony jest dozwolone, z wyjątkiem niebezpiecznych zakrętów oznaczonych znakami ostrzegawczymi oraz wzniesień. Nie ulega bowiem wątpliwości, że każda połowa autostrady jest jezdnią jednokierunkową. Wprawdzie w przepisach prawa nie określono, że autostrada składa się z dwóch jezdni jednokierunkowych, ale jest to logiczne i oczywiste. Jezdnia może być albo jednokierunkowa, albo dwukierunkowa, innej możliwości nie ma.

Reklama

Dopuszczenie wyprzedzania z prawej strony na autostradach (a także na drogach ekspresowych) stanowi potencjalne źródło bardzo niebezpiecznych sytuacji. Opiszę wam taką oto sytuację, która dość często zdarza się na polskich autostradach.

Lewym pasem autostrady jedzie żółty samochód. Kierujący tym autem zajmuje lewy pas bez powodu, bo powinien oczywiście jechać prawym pasem, ale w naszym kraju jest to zjawisko nagminne. Kierowca żółtego auta jedzie lewym pasem, bo tak mu się podoba albo dlatego, że kilometr przed sobą widzi ciężarówkę, którą będzie za 10 minut wyprzedzał...

W tym czasie do żółtego samochodu zbliża się jadące również lewym pasem, z większą prędkością, zielone auto. Kierowca tego samochodu hamuje i liczy na to, że żółty pojazd usunie mu się z drogi, zjedzie na prawy pas.

Za chwilę zbliża się kolejny czerwony samochód.

Jego kierowca z kolei, widząc sytuację na lewym pasie, postanawia wyprzedzić oba auta pasem prawym. Przejeżdża więc na ten pas i zwiększa prędkość.

W tym samym czasie kierujący żółtym autem dopiero teraz spogląda w lusterko i dostrzega jadący za nim zielony samochód.

Postanawia zjechać na prawo, ale wykonując manewr zmiany pasa ruchu zapomina, że ktoś może go wyprzedać prawym pasem.

Żółte auto przejeżdża na prawo i zajeżdża drogę wyprzedzającemu czerwonemu pojazdowi. Dochodzi do zderzenia przy znacznej prędkości czerwonego auta. Trzeba mieć na uwadze, że przy nasilonym ruchu na autostradzie taka kolizja może błyskawicznie przerodzić się w karambol, bo na te pojazdy zaraz wpadną następne rozpędzone auta.

Takie sytuacje zdarzają się często na polskich drogach szybkiego ruchu, chociaż nie zawsze na szczęście kończą się kolizją. Generują jednak bezpośrednie zagrożenie bezpieczeństwa ruchu. Uważam zatem, że na polskich autostradach, a także na drogach ekspresowych wyprzedzanie z prawej strony powinno być zabronione, tak jak w wielu innych krajach. Uczmy się od tych krajów, które autostrady miały już wiele, wiele lat wcześniej niż my.

Art. 24 ust 10 powinien zatem brzmieć: "Dopuszcza się wyprzedzanie z prawej strony na odcinku drogi z wyznaczonymi pasami ruchu, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 i 7: (...) na jezdni jednokierunkowej, z wyjątkiem autostrad i dróg ekspresowych".

Zezwolenie na wyprzedzanie z prawej strony na autostradach stanowi zaprzeczenie samej idei nowoczesnego i szybkiego ruchu. Prawy pas jest dla pojazdów wolniejszych, lewy dla szybszych, ale służy tylko do wyprzedzania. Po wyprzedzeniu należy niezwłocznie powrócić na prawy pas.  To podstawa zasada w cywilizowanym ruchu drogowym. 

A tak w ogóle to trudno oprzeć się wrażeniu, że niektóre nasze przepisy kodeksy drogowego są wybitnie archaiczne i pochodzą z czasów, kiedy autostrada pozostawała dla większości Polaków pojęciem abstrakcyjnym. Spójrzmy na art. 20 ust. 6 pkt. 3 ustawy, który brzmi: "Prędkość dopuszczalna (...) motocykla (również z przyczepą) (...), którymi przewozi się dziecko w wieku do 7 lat - 40 km/h".

W myśl tego przepisu motocyklista, który przewozi dziecko i porusza się autostradą, powinien jechać z prędkością 40 km/h! Cos takiego w praktyce oznaczałoby samobójstwo! Taki motocyklista zostałby zapewne szybko rozjechany przez samochody, które pędzą na autostradzie ile fabryka dała. Stwarzałby zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla innych kierujących.

Ten przepis pochodzi jeszcze z epoki Gomułki, z lat 60. Doprawdy wstyd, że przez ponad 50 lat (!!!) nikt nie zorientował się, iż należy go zmienić, dostosować do realiów współczesnego ruchu drogowego.

Podobnie jest z przepisem dopuszczającym wyprzedzanie z prawej strony na autostradzie. To też anachronizm z czasów, kiedy to w Polsce dominowały brukowane szosy. To niedopatrzenie też trzeba niezwłocznie usunąć. Szkoda, że nie zrobiono tego chociażby podczas szumnie zapowiadanej nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, która ma wejść w życie 1 lipca br.

Wskazane by było, aby decydenci wykazywali się znacznie lepszym refleksem i dostosowywali przepisy ruchu drogowego do rzeczywistości. Póki co, najwyraźniej za nią nie nadążają.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy