Czy za kierownicą jesteś chamem?

Kultura na polskich drogach to raczej pojęcie czysto teoretyczne. Wystarczy drobny incydent, jakieś nieporozumienie i już lecą wulgarne, rynsztokowe słowa, już idą w ruch ręce pokazujące rozmaite prostackie gesty. Czy Ty też tak postępujesz?

Nie twierdzę oczywiście, że tak zachowują się wszyscy kierowcy. Zdarzają się przypadki autentycznej życzliwości, uprzejmości, wyrozumiałości, wysokiej kultury osobistej. Tacy zmotoryzowani są jednak w zdecydowanej mniejszości. Widać to gołym okiem na drogach.  Powiedzmy sobie szczerze: niestety dominuje prostactwo i chamstwo.

Od razu per "ty"

Jeśli kierowca w sytuacji konfliktowej zwraca się do innego uczestnika ruchu, to zazwyczaj taka rozmowa (a raczej pyskówka) zaczyna się od razu w drugiej osobie liczby pojedynczej:

- Jak jeździsz?

Reklama

- Nie widzisz czerwonego sygnału?

- No, ruszaj!

Nieważne jest przy tym, że adresatem takiej uwagi może być starsza kobieta lub mężczyzna, a słowa te wypowiada jakiś młodzian, który mógłby być synem, lub nawet wnukiem tej osoby.

No i co z tego? Zero szacunku dla starszych, zero kultury. Ordynarne prostactwo. Motłoch.

Niektórzy tłumaczą to "nowoczesnością" obyczajów. Bzdura! Przecież nie wchodzę do sklepu  i nie mówię do ekspedientki:  "daj dwie bułki". Ale może niedługo i do tego dojdzie...

Najbardziej popularne polskie słowo

Jakie słowo w Polsce jest najpopularniejsze, najczęściej używane?  Tak, tak! Oczywiście słowo na k...

To już nie jest tylko wyzwisko, wulgaryzm. To także nie jest wyłącznie partykuła emfatyczna (co jeszcze można zrozumieć), lecz swoisty polski ozdobnik językowy.

Pamiętam zasłyszaną wypowiedź pewnego osobnika, który opowiadał koledze:

- Idę sobie ulicą, k...., nagle patrzę k...., a tu pod sklepem, k..., stoi  moja żona k.....

Teraz  już nawet przedszkolaki tak mówią. Widziałem jednego małego chłopczyka, któremu wysypały się chipsy. I co powiedział? No kto zgadnie?

Nic zatem dziwnego, że w tak kulturalnym społeczeństwie tradycjami w przypadku nieporozumienia na drodze pod adresem tykanego delikwenta lecą zwroty:

- Jak jeździsz, k....

- Nie widzisz znaku, ty k.... (oczywiście stosownie mają i inne epitety: ch...., pi..., poje..  sk...., Itd.)

Polska lingwistyka stosowana tego gatunku nie jest też obca kobietom. Nikogo już nie dziwi, że dama za kierownicą mówi: no jedź, k..., na co czekasz?

To nie tylko żulia tak mówi

Wydawać by się mogło, że tego typu słownictwo jest cechą wyróżniająca dla osobników tzw.. marginesu społecznego. No bo przecież nie zwracacie się chyba tak do innych ludzi poza sytuacjami w ruchu drogowym.

Ktoś, kto powiedziałby np. na stacji benzynowej do sprzedawcy: "daj jeszcze, k...,  fajki i zapalniczkę",  uchodziłby jednak, mimo wszystko,  za chama i prostaka.

Na uczelni tez chyba nie zwracacie się do profesora: "zapomniałem dzisiaj indeksu, k...." albo do lekarza: "coś mnie, k..., boli w kolanie".

Czy wreszcie do ojca lub matki też chyba nie mówicie: "nie martw się, k..., kupię pomidory, jak będę wracał".

Na drodze jednak tak można. Nikogo to nie dziwi. I co ciekawe, podobnych zwrotów używają nie tylko osobnicy o najniższym poziomie intelektualnym, ale także dyrektorzy, prezesi, lekarze, aktorzy, nie mówiąc już o tzw. celebrytach (co za obrzydliwe słowo).

Tacy po prostu jesteśmy

Spójrzmy prawdzie w oczy: nasze społeczeństwo strasznie schamiało. To w dużej mierze również "zasługa"  mediów, a zwłaszcza telewizji. Nie chodzi tu tylko o wulgarne słownictwo, ale w ogóle sposób bycia.

Uczeń w podstawówce na pytanie nauczyciela odpowiada siedząc albo leżąc w ławce, żując ostentacyjnie gumę i poruszając szczękami jak krowa na pastwisku, z łapami w kieszeniach.  I co? I nic! A nauczyciel boi się zwrócić uwagę, bo zaraz przyleci z pretensjami nawiedzona mamusia lub tatuś albo jeszcze jakaś, pożal się Boże, "psycholożka" (nienawidzę tych wszystkich feminizacji słownictwa).   Skąd wzięły się te wzorce? Właśnie z telewizji.

Nawet pewien "nowoczesny" ksiądz na lekcji religii powiedział: "drogie dzieci, pamiętajcie, że Jezus jest zajeb...."  A czy pamiętał o  rodowodzie tego słowa?

Kto dziś jeszcze zna jakieś zasady savoir-vivre’u? Małolat pierwszy wyciąga rękę do starszego,  dzicz z gimnazjum popycha staruszkę w sklepie, która idzie zbyt wolno i przeszkadza. Burakowaty cwaniaczek za kierownicą potrafi do starszej kobiety powiedzieć: sp....

Jak oceniasz kulturę na polskich drogach?

A może właśnie o to chodzi?

Kultura społeczeństwa, wartość obyczajów, tzw. kindersztuba są to cechy stanowiące o kulturze narodu, o jego wartości moralnej. To także wzorzec dla przyszłych pokoleń.

Popatrzcie na otaczających Was ludzi: na sposób ich wyrażania się, na sposób chodzenia, poruszania się, na ich gesty.

Zewsząd zaczyna emanować prostactwo. Niemal na każdym kroku. Wiele osób ma problemy z poprawnym, gramatycznym redagowaniem najprostszych zdań. Błędy ortograficzne nikogo już nie dziwią.  Co czwarty maturzysta nie zdaje egzaminu dojrzałości.

Osoby wypowiadające się w mediach bełkocą: yyyyy, yyyyy, eeee....

Badania wykazują, że 30% osób ma problemy ze zrozumieniem przeczytanego tekstu.  Nie mówiąc już  o tym, że ogromna większość Polaków nie czyta w ciągu roku ani jednej książki. Polacy niestety czytają tylko tabloidy!

Nikogo nie bulwersuje, że ktoś wchodzi do sklepu albo telefonuje do innej osoby i nie mówi na powitanie: "dzień dobry". A po co?

Może właśnie komuś o to chodzi, by nasze społeczeństwo takie właśnie było? Otumanione medialną papką i reklamami, nieokrzesane, a niekiedy wręcz prymitywne? Przecież takim społeczeństwem łatwiej jest sterować, łatwiej mu wmawiać, co dobre, a co złe. Im mniejszy poziom erudycji i inteligencji, tym lepiej.

Nie daj się ogłupić

Wszystko to zmierza w bardzo złym kierunku. Jakie wzorce przekazujemy naszym dzieciom? Nie jestem bynajmniej konserwatystą, wiem, że obyczaje też się zmieniają, ale teraz mamy niestety zupełny zanik dobrych obyczajów, a nie ich ewolucję. Dlatego gorąco namawiam: nie dajcie się upodobnić do tzw. pospólstwa.

Ja wiem, że życie codzienne jest trudne, że to ciągła walka z czasem, z otaczającymi nas absurdami. Wszyscy ulegamy tej walce o kasę, o byt. Dla wielu ludzi to także poczucie beznadziejności, niesprawiedliwości, bezsensu.

Zapewne dlatego jesteśmy tacy nerwowi, wręcz wściekli na co dzień. A mimo to...

Zanim zaczniecie bluzgać i wygrażać za kierownicą, spróbujcie innej metody: A może wystarczy się uśmiechnąć? A może wystarczy podnieść dłoń w geście przeproszenia lub podziękowania? Przecież to tak niewiele kosztuje. Po co te scysje, awantury?

Nie dajcie się wepchnąć do jednego worka, nie dajcie się ogłupić temu, co widzicie i słyszycie dookoła. Jeśli chamstwo i prostactwo Was jeszcze razi, spróbujcie myśleć samodzielnie i być sobą.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: chamstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy