Wojny o diesla ciąg dalszy

Opublikowany przez nas ostatnio list traktujący o tym, czy silniki diesla w rzeczywistości są oszczędne wywołał spory odzew.

Forum grzmiało, do naszej redakcji napłynęło sporo listów odnoszących się do tego zagadnienia.

Oto jeden z nich:

Chciałem odnieść się do listu adam_red'a "Diesel czy benzyna, czyli o wyższości świąt..." dotyczącego różnicy między silnikiem benzynowym i diesla.

Pierwszą rzeczą, o jakiej pisze autor, jest elastyczność. Podaje on moce i momenty obrotowe obu silników, a następnie konkluduje, że diesel co prawda szybciej przyspiesza na 4 biegu od 50 km/h, ale nikt takiego manewru nie wykonuje w "benzyniaku". Zaś po redukcji biegu, benzyna też rwie do przodu. Jeśli wtedy (po redukcji biegu) wciśniemy pedał gazu, nasz "benzyniak" bez problemu dorówna "dieselkowi", a może "będzie nawet lepszy".

Autor zdaje się nie zauważać jednego drobnego faktu. Mianowicie, porównywany silnik benzynowy (2.0 145KM) ma maksymalny moment obrotowy 185 Nm, zaś diesel (2.0 TDCi 140KM) 320 Nm. Prowadzi to do prostego wniosku, że nawet kiedy oba silniki będą miały optymalną prędkość obrotową (czyli 2000 obr/min w dieslu i 4500 obr/min w benzynie), diesel będzie szybszy, z racji znacznie większego momentu obrotowego. Innymi słowy, nie ma nic fałszywego (jak twierdzi autor) w tym, że diesle uważa się za bardziej elastyczne.

Mają znacznie większy moment obrotowy niż "benzyniaki" i to osiągany przy znacznie niższych obrotach. Dlatego też, każdy kto jechał tym samym autem z benzyną i dieslem, widział znaczną różnicę w przyspieszaniu. W wyścigu 0-100 km/h diesel może być minimalnie wolniejszy, jednak podczas normalnej jazdy jest szybszy. Sam się o tym przekonałem, podczas jazd Skodą Octavią II (1.6 FSI 115KM i 1.9 TDI 105KM) oraz Renault Meganem II (1.6 113KM i 1.5 dCi 105KM). W obu przypadkach, choć diesle miały niższą moc maksymalną, po przekroczeniu 2000 obr/min przyspieszały one znacznie chętniej, niż "benzyniaki".

Reklama

Druga cecha, pod kątem jakiej autor porównuje oba rodzaje silników, jest już po prostu śmieszna. Podaje on bowiem średnie spalanie obu silników (6,0 l diesel oraz 7,9 l benzyna) oraz ceny paliw. Oczywiście, diesel wypada korzystniej. Jednakże autor zaczyna porównywać również ceny obu aut (nowy Ford Mondeo) i dochodzi do wniosku, że trzeba przejechać aż 132 tys. km, aby zakup diesla się zwrócił (jest droższy od wersji benzynowej o 13 200zł). "Z tego zestawienia wynika jasno, że silnik diesla w praktyce okazuje się droższy w użytkowaniu, niż silnik benzynowy" - czytamy dalej. Wszystko dobrze, tylko znów mamy tu jeden mały problem. Autor, w nagłym przypływie radosnej twórczości, nie zauważył, że przestaje pisać o różnicach między dwoma rodzajami silników i zaczyna rozważania nad opłacalnością zakupu konkretnego modelu samochodu. Odkrywa on przy okazji tajemnicę poliszynela: dieslem trzeba dużo jeździć, aby jego zakup był opłacalny.

Najlepiej to widać w poniższym fragmencie:

"Jedno jest pewne. Oszczędność diesli to mit (czyt. "diesle nie są oszczędne"). Owszem spalają tańsze paliwo i to w mniejszych ilościach (czyt. "diesle są oszczędne") ale ich ceny są tak wyśrubowane, że w efekcie do interesu trzeba dopłacać w porównaniu z podobnym silnikiem benzynowym (czyt. diesle są oszczędne, ale droższe w zakupie, więc nie są oszczędne).

Podczas pisania tego listu, zauważyłem jeszcze jedną rzecz, mianowicie związek pomiędzy elastycznością, a oszczędnością silnika. Mianowicie, aby jechać dynamicznie (np. wyprzedzając) autem z silnikiem benzynowym, trzeba utrzymywać go na wysokich obrotach i dodawać dużo gazu, co negatywnie odbija się na zużyciu paliwa. W dieslu, ze względu na niskie położenie maksymalnego momentu obrotowego, nie ma potrzeby "żyłowania" silnika. Poza tym, jazda dieslem poza miastem jest przyjemniejsza, ze względu na to, że większość łączona jest z 6-biegową skrzynią. Zmniejsza to spalanie oraz hałas.

"Pozostaje mi na koniec odpowiedzieć na jedno pytanie. Jaki jest sens w takim układzie kupować auta z silnikami diesla? Nie mam zielonego pojęcia."

Tymi słowami autor kończy swój list. Odpowiedź na postawione pytanie jest dziecinnie prosta i zna ją każdy, choć może nie każdy potrafi ją wyartykułować. Sens zakupu auta z silnikiem diesla jest wtedy, kiedy jeździmy dużo i zależy nam na niższych rachunkach za paliwo. To, ile trzeba przejeżdżać rocznie, aby zakup diesla się opłacał, zależy od konkretnego modelu samochodu. Są auta, w których różnica w cenie wynosi 6000 zł, a są i takie, gdzie wynosi ona 15 000 zł i więcej. Bywa też czasem, że diesel jest najmocniejszym silnikiem w ofercie (np. Fiaty Grande Punto 1.9 JTD 130KM i Croma 2.4 JTD 200KM lub Toyoty Auris, RAV4 i Avensis 2.2 D-4D 177KM). Powodów może być i więcej.

Na zakończenie napiszę jeszcze, że tekst, który tu krytykuję, jest bardzo ciekawy pod względem argumentacji i toku rozumowania. Autor, w sposób rozsądny i poparty konkretnymi wyliczeniami i wartościami, udowadnia nieprawdziwą tezę, co też jest jakąś sztuką. Zdaję sobie sprawę, że na pewno zaraz podniosą się głosy krytyki, szczególnie jeśli chodzi o problem elastyczności. Dlatego też polecam pomyśleć, tak na chłopski rozum: czy auto, które ma silnik o takiej samej mocy, jak drugie auto, ale o znacznie większym momencie obrotowym, nie wyprzedzi szybciej?

Doman

Opinie prezentowane w listach są opiniami ich autorów, a nie redakcji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: benzyna | Auta | zakup | silniki | silnik | silnik diesla | wojny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy