Toyota, która upadła. Wyjaśnienie

Pamiętacie zamieszczony na naszych łamach list Czytelniczki o kłopotach z toyotą corollą?

(List znajdziesz TUTAJ). W październiku 2004 r. owa Czytelniczka kupiła toyotę corolla 1.6 i od tego czasu miała z tym samochodem sporo problemów. Tak przynajmniej twierdziła w liście do naszej redakcji.

O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy Toyotę Motor Poland. I oto otrzymaliśmy odpowiedź, którą publikujemy całości.

Ostatni raz Właścicielka Corolli wraz z samochodem gościła w Autoryzowanej Stacji Obsługi Toyoty w dniu 08.01.2007 wykonując standardowy przegląd gwarancyjny po 30 tys. km przebiegu. Samochód został wtedy poddany m.in. ocenie stanu technicznego na tzw. ścieżce diagnostycznej. Notatka sporządzona przez pracownika wykonującego przegląd nie zawiera informacji o jakichkolwiek uwagach dotyczących nieprawidłowości w prowadzeniu auta. Warto zauważyć, że historia wizyt opisywanego pojazdu na stacji obsługi Toyoty zawiera 7 spotkań. Za każdym razem samochód otrzymywał specjalistyczną opiekę techniczną i starano się wyeliminować zgłaszane przez Klientkę uwagi (dealer dysponuje szczegółowymi raportami z tych wizyt).

Reklama

Jako generalny importer Toyot do Polski ponownie wnikliwie przyjrzeliśmy się historii tego samochodu. Analiza wykazała, iż auto, od momentu przekroczenia granic naszego kraju nie miało żadnych zdarzeń mogących wpłynąć na uszkodzenie karoserii lub podwozia np. podczas transportu do stacji dealerskiej.

Szanujemy opinię niezależnego rzeczoznawcy. Jednak w trosce o dobro Naszej Klientki chcielibyśmy jeszcze raz dokonać wnikliwego badania tego samochodu. Dlatego zaproponujemy wizytę Corolli na niezależnej stacji diagnostycznej w Olsztynie, gdzie w obecności eksperta Toyota Motor Poland dokonamy szczegółowych pomiarów karoserii, by ostatecznie określić obecny stan.

Na marginesie, trudno nam uwierzyć, że upadek samochodu ważącego ponad 1100 kg z wysokości ponad 1 metra (taką daną o wysokości odnajdujemy w raporcie rzeczoznawcy powołanego przez Klientkę) mógłby spowodować jedynie pękniecie plastikowych zatrzasków zderzaka i punktowych uszkodzeń w jednej z kolumn zawieszenia bez rozległych uszkodzeń karoserii, pęknięć szyb i innych zniszczeń nadwozia, które wymagają kompleksowej interwencji blacharsko-lakierniczej.

A z naszych danych wynika, że interwencja taka w wypadku opisywanego auta nie miała nigdy miejsca.

Jednocześnie chciałby zapewnić, że naszym podstawowym celem jest satysfakcja Klienta. Dlatego dołożymy wszelkich starań, by doprowadzić do pomyślnego rozwiązania zaistniałej sytuacji. Robert Mularczyk, Public Relations, Toyota Motor Poland.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: motor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy