Słupki to śmierć
Opisywałem tu już, że na polskich drogach krajowych bezprawnie pojawiły się w osi jezdni słupki i inne elementy stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu.
Reakcje Czytelników przeraziły mnie - okazało się, że wyobraźnia ludzi bez zdolności do przewidywania skutków swych działań nie jest ograniczona niczym. Oto doniesiono mi, że np. na Dolnym Śląsku jakiś tytan myśli poszedł dalej - dla niego słupki były półśrodkiem. I oto w osi jezdni pojawiły się ponoć (nie mam potwierdzenia fotograficznego, ale kilka postów) STALOWE SZTABY wysokości 10-15 cm, wbite w asfalt wzdłużnie w osi jezdni. Taka miniatura tunelu. No cóż, jeśli to nie jest usiłowanie zabójstwa, to już nic nie rozumiem.
Miałem okazję wymienić poglądy na temat tych nowo-tworów drogowych z ludźmi, którzy mieli - i mają - do czynienia z zarówno tworzeniem, jak i egzekwowaniem prawa, w tym Prawa o Ruchu Drogowym. Kilku zdążyło już samemu "nadziać się" na słupki, a wszyscy byli zaszokowani tymi przejawami barbarzyństwa. Ani więc moja reakcja, ani reakcje Czytelników Interii nie wynikały z jakiegoś naszego przewrażliwienia. Wziąłem też udział w panelu na ten temat na antenie jednej z rozgłośni radiowych - podobnego zdania jak ja byli wszyscy poza pewną panią reprezentującą Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Czyli właściciela i zarządcę dróg, o których mowa. Zarządcę odpowiadającego za bezpieczeństwo - jego utrzymanie, a nawet podnoszenie. I ta pani powiedziała, że (cytuję z pamięci) "Przecież przed tymi elementami ustawiliśmy dodatkowe znaki A-30 o innych niebezpieczeństwach!"
No cóż, to miło, że także GDDKiA rozpoznaje w kretyńskich, z potencjalnie zbrodniczych słupkach niebezpieczeństwo. Pytanie tylko, po co w takim razie je stawia? Tylko po to, żeby się wykazać czymkolwiek w sprawozdawczości? A jak w sprawozdawczości będzie wyglądać np. śmiertelny wypadek motocyklisty, który musi przegrać ze słupkiem (nie wspominając o sztabach, wolę myśleć, że to tylko fikcja!)? Napisze się, że "rozwinął nadmierną prędkość" albo "nie dostosował prędkości", tak?
Na szczęście do Polski powróciła zima i - jak słyszę - jakieś 75 procent tych pięknych słupków poszło w cholerę, bo piaskarki nie mieściły się ze swymi szuflami i je powyrywały. Gorzej, że jednak z własnych podatków za to zapłaciliśmy, a jak znam urzędasowski upór, zapłacimy ponownie. Bo one wrócą, jeśli ktoś bardzo wysoko nie trzaśnie pięścią w stół. Mam nadzieję tylko, że trzaśnie zanim dojdzie do jakiejś tragedii. Bo te słupki to śmierć. Prędzej czy później.
Niby w kwestii zarządzania drogami powiało ciut wiosną - podobno nawet fotoradary będą ustawiane teraz tylko tam, gdzie naprawdę trzeba zwolnić. No cóż, pożyjemy, zobaczymy. Ja będę się jednak upierał, że wyższe bezpieczeństwo na drogach uzyskuje się nie przez ustawianie radarów i tworzenie statystyk, a przez budowanie nowych dróg. Takich, po których nie snują się po ciemku ani traktory czy kombajny, ani furmanki czy piesi. I do których nie mają dostępu "myśliciele" od słupków i znaków "Uwaga na inne niebezpieczeństwa".
Maciej Pertyński