Skręcał w lewo i...

W końcu sierpnia 2009 r. miałem wypadek drogowy, w którym, na całe szczęście, nikt nie ucierpiał. Ucierpiały pojazdy. Cierpię moralnie teraz ja a i na pewno ucierpi reputacja wymiaru sprawiedliwości. (*)

oto Opis wypadku - złożony w odwołaniu od Wyroku Nakazu otrzymanego z sądu:

"W uzupełnieniu do sprzeciwu z dnia (...)., niniejszym składam szczegółowy opis okoliczności w jakich doszło do kolizji w dniu (...) na drodze wojewódzkiej nr 240 Tuchola - Płazowo.

Poruszałem się z prędkością ok. 80 km/godz. Za moim pojazdem, w polu widzenia, poruszały się trzy samochody osobowe a za nimi autobus. Zacząłem zwalniać na ok. 350 m przed skrzyżowaniem - nieoznakowanym - z zamiarem skrętu w lewo w drogę leśną. W momencie, kiedy pierwszy samochód osobowy rozpoczął wyprzedzanie mojego pojazdu włączyłem lewy kierunkowskaz tym samym rozpocząłem manewr skrętu w lewo - pozostałe dwa samochody osobowe, w tym momencie nie sygnalizowały wyprzedzania mojego samochodu - , bacznie obserwowałem zachowanie pojazdów pozostających za mną, czy nie utrudniam im jazdy i czy lewy pas ruchu jest wolny.

Reklama

W ślad za pierwszym samochodem osobowym pozostałe dwa samochody osobowe również mnie wyprzedziły, ja miałem włączony kierunkowskaz i wytracałem prędkość. Autobus pozostawał za mną na moim pasie ruchu i bezpiecznie wytracał prędkość - moje zwalnianie było bezpieczne - nie hamowałem ostro. Na ok. 50 m. od skrzyżowania lewy pas pozostawał wolny.

Dojeżdżając do skrzyżowania, zredukowałem do 2 -go biegu obserwując sytuację za moim pojazdem. Powoli wtaczałem się na lewy pas bezpośrednio na skrzyżowaniu. Po przekroczeniu osi jezdni o około 1 m, ponownie spojrzałem w lewe lusterko, sprawdzając czy mogę kontynuować manewr. W tym momencie już widziałem samochód, jadący z bardzo dużą prędkością. Nastąpiła kolizja.

Mój pojazd został uderzony z lewej strony ok. 30 cm o przedniej linii pojazdu.Stan samochodu po kolizji jest zarejestrowany na zdjęciach."

W sądzie na rozprawie z udziałem stron uszczegółowiłem przebieg zdarzenia.

Ja poruszałem się samochodem Citroen ZX, a drugi uczestnik wypadku samochodem Skoda Octavia. Kierowca skody zeznał, że przystąpił do wyprzedzania wolno poruszającego się autobusu z prędkością 85 - 90 km/h, a zatem przyspieszał. Ja miałem minimalną prędkość ok. 3 km/h, niezbędną, aby się wysunąć na ok. 0,5 m na lewy pas celem upewnienia czy jest możliwe bezpieczne dokończenie manewru skrętu w lewo. Jak później się dowiedziałem z zeznań świadka - kierowcy autobusu - zatrzymałem się i on autobusem.

A zatem skoda uderzyła, kiedy ja stałem.

Kierowca autobusu potwierdził prawidłową moją jazdę.

Została wydana opinia techniczna do sprawy przeciwko kierowcy skody, z włączeniem jej do sprawy przeciwko mnie.

Opiniodawca, biegły sądowy " z dziedziny techniki samochodowej, ruchu drogowego, rekonstrukcji przebiegu zdarzeń drogowych" z list Sądu Okręgowego w Bydgoszczy, był również przesłuchiwany przez Sąd. Opinia była taka sama. Wskazał mnie winnym.

Ewidentnie, kierowca skody nierozważnie, z nadmierną prędkością, wykonywał manewr wyprzedania - naruszył przepisy z art. 24.1 i 5 Przepisów o Rochu drogowym.

Sąd nie uznał moich zastrzeżeń do opinii, złożonych w formie pisemnej jak też ustnej. Zapadł wyrok. Wyrok nie jest prawomocny. Będę się odwoływał.

Mam za sobą ciężką drogę i zapewne daleka jest droga do sprawiedliwości.

Wszystko za sprawą funkcjonariuszy policji, którzy popełnili wiele błędów, głównie:

1. niewłaściwa oceny zdarzenia;

2. niedopełnienie obowiązków funkcjonariusz publicznego - wbrew wytycznym w sprawie postępowania policjantów na miejscu zdarzenia drogowego.

Zapewne wszystko dlatego, że odmówiłem przyjęcia proponowanego mandatu w wysokości 200 zł.

Byłem w latach 1985- 89 instruktorem nauki jazdy. Jestem kierowcą od 1965 r.

Zawsze uważałem na "piratów" drogowych i przestrzegałem przed nimi moich kursantów. Dzisiaj padłem ofiarą.

W załączeniu przesyłam 3 zdjęcia. ZX został zepchnięty na pobocze. p>

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy