Powrót terenowego mitsubishi

Kilka miesięcy temu testowaliśmy go, dziś sprawdzamy jak żyje się z nim na co dzień - mitsubishi outlander ponownie pojawił się w naszej redakcji.

Jednym z największych problemów podczas testowania samochodów jest czas - auto trafia do nas na tydzień i musi nam to wystarczyć do sprawdzenia szeregu rzeczy, które determinują naszą końcową ocenę samochodu. Biorąc jednak pod uwagę, że samochód kupuje się na przynajmniej kilka lat, obiektywne ocenianie go po kilku dniach pobytu na redakcyjnym parkingu bywa dość trudne.

Dlatego też organizowane są testy długodystansowe pozwalające na dogłębne sprawdzenie samochodu w każdych okolicznościach i warunkach. Do takiego właśnie testu trafił niedawno nasz stary znajomy - mitsubishi outlander 2.0 DID.

Podczas testu w marcu ten czerwony kolos dał się poznać jako idealny samochód na rodzinne wypady. Mnóstwo przestrzeni znajdziemy zarówno w pierwszym, jak i w drugim rzędzie siedzeń, który możemy dodatkowo przesuwać i regulować pochylenie oparcia. Nie mniej entuzjastycznie możemy wypowiedzieć się o bagażniku - 541 ustawnych litrów wystarczy na wakacyjne wypady, zwłaszcza, że można je powiększyć przesuwając tylną kanapę lub zwijając roletę przysłaniającą część bagażową.

Nie sposób przecenić również obecność trzeciego rzędu siedzeń schowanego w bagażniku. Nie są to co prawda pełnowymiarowe fotele, a niewielka ławeczka, ale wystarczy dla dzieci lub dorosłych na krótkich dystansach.

Podobnie jak nie zmieniliśmy zdania co do praktyczności SUV-a z trzema diamentami na masce, nadal przeszkadza nam trochę toporność tego samochodu. Wnętrze może i jest przestronne, ale wita nas morzem czarnego i twardego plastiku, od którego obecności, w testowanej wersji Intense+, starano się odwrócić uwagę skórzanymi wstawkami.

Reklama

140-konny diesel może i jest oszczędny (spalanie w mieście w granicach 9 l), ale to volkswagenowska konstrukcja oparta na pompowtryskiwaczach, więc próby rozpędzenia auta do 100 km/h w obiecywane 12,3 s wymagają odporności na hałas i silnej ręki do operowania stosunkowo ciężko chodzącym lewarkiem skrzyni biegów.

Auto zachęca zatem do spokojnej jazdy, podczas której docenimy zawieszenie dobrze wybierające nierówności, a także seryjny system nagłośnienia. Ktoś bowiem w Mitsubishi uznał, iż do rodzinnego charakteru outlandera dobrze pasuje zestaw Rockford Fosgate o mocy 710 W z ogromnym subwooferem w bagażniku. Połączenie nieco zaskakujące, ale audiofile będą wniebowzięci. Gdyby tylko wyświetlacz radia był większy i dało się coś z niego odczytać w słoneczny dzień...

Duży SUV zazwyczaj oznacza równie dużą cenę. Tymczasem Mitsubishi za testowanego outlandera, wyposażonego w 18" alufelgi, półskórzaną tapicerkę, ksenony i pozostałe, wymienione wcześniej dodatki, żąda zaledwie 112 990 zł (z uwzględnieniem 12 000 zł rabatu). Konkurencja okazuje się znacznie bardziej "pazerna".

To dopiero początek naszej przygody z outlanderem. Możecie spodziewać się kolejnych artykułów w których opiszemy, między innymi, czy nasz bohater jest terenówką tylko z wyglądu, a także czy podtrzyma nasze bardzo dobre zdanie o niezawodności samochodów Mitsubishi, jakie pozostawił testowany przez nas niedawno lancer sportback.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mitsubishi Outlander | Mitsubishi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy