Peugeot czy Toyota? Żaden
Od 2005 roku koncerny PSA (Peugeot, Citroën) oraz Toyota produkują razem małe, miejskie autko.
Wspólny projekt i... wspólna fabryka, od podstaw wybudowana w czeskim Kolinie, o którą z marnym skutkiem walczyła także Polska.
W porównaniu wzięły udział Toyota Aygo i Peugeot 107, który broni honoru francuskiego koncernu (odpowiednik w Citroënie to model C1). Obu konkurentów napędza 68-konny, 3-cylindrowy silnik benzynowy - jedyny, z jakim auta są u nas dostępne.
Po zajęciu miejsca w środku jesteśmy miło zaskoczeni - jak na tak małe rozmiary zewnętrzne, 107 i Aygo mają całkiem przestronne wnętrze. Nie jest tu obszernie, ale 4 osoby na krótkich, miejskich trasach mogą podróżować w miarę wygodnie.
Pozytywnie należy także ocenić czytelność kokpitu. Ale to już wszystkie plusy, jakie znaleźliśmy w kabinie. Materiały - proste, tanie i... tandetne. Szczególnie drażnią połacie gołej, polakierowanej blachy na drzwiach. Bagażnik ma wielkość schowka (140 l) - trudno w nim spakować weekendowe zakupy, nie mówiąc o jakichkolwiek większych pakunkach. Dostęp do niego także nie jest łatwy. Wysoka krawędź załadunku, zamiast normalnej klapy otwierana szyba - wszystko to znacznie pogarsza funkcjonalność aut. Sytuację trochę ratuje składane oparcie kanapy, które jest standardowym wyposażeniem Aygo.
Bardzo przyjemnie zachowuje się silnik, który pochodzi z Toyoty. Skrzynia biegów ma tak zestrojone przełożenia, że na II biegu możemy bez problemów rozpędzić auto do 100 km/h. Pomaga to w czasie jazdy po zatłoczonych drogach i zwalnia z obowiązku ciągłego sięgania do lewarka zmiany biegów.
Ogólnie, w ruchu miejskim auta zachowują się wzorowo. Są zwinne, do prędkości 80 km/h wystarczająco dynamiczne, a parkowanie nimi - nawet w niewielkich lukach - jest bezstresowe. Pomaga w tym wspomaganie kierownicy, które - i tu drugi plus dla Toyoty - bez dopłaty dostaniemy w Aygo. Peugeot 107 kusi za to niższą ceną.
Na szczęście modele z Kolina nie są jedynymi miejskim autami. Prawda jest taka: w stosunku do tego, co oferują, kosztują przynajmniej o 10 000 zł za dużo. Gdyby ich cena wynosiła 24-25 tysięcy złotych, byłyby interesującą propozycją. Ale podstawowe, skromne wersje za 35, a przyzwoicie wyposażone za 40 tysięcy złotych?
Ekonomicznie nic nie uzasadnia zakupu któregokolwiek z tych aut. Za takie pieniądze można już kupić auta większe i bardziej komfortowe np. Toyotę Yaris czy Peugeota 207.