Nowość Volkswagena: amarok

Namnożyło nam się ostatnio na rynku SUVów, crossoverów i innych pseudoterenówek, które z prawdziwymi autami terenowymi wspólne mają jedynie podwyższone zawieszenie.

Nawet takie legendy, jak Toyota land cruiser, czy land rover discovery, chociaż wciąż świetne w terenie, bardziej teraz przypominają luksusowe limuzyny, niż auta do zabawy w błocie. Dlatego też, jeśli faktycznie chcecie pobawić się poza utwardzonymi drogami, może powinniście rozejrzeć się za pick-upem?

Choć w tym segmencie jest wielu doświadczonych graczy, warto zainteresować się debiutantem w tej klasie - volkswagenem amarokiem (nazwa, zapożyczona z języka Eskimosów, znaczy po prostu "wilk"). Może i jest to pierwszy pick-up z Wolfsburga, ale od razu widać, że jego konstruktorzy wiedzieli, co robią.

Reklama

Amarok, zgodnie z najlepszymi tradycjami w segmencie, jest ogromny i wręcz przytłacza innych użytkowników dróg. Ma spory prześwit (głębokość brodzenia do 50 cm) i krótki przedni zwis (kąt natarcia to 28 stopni), co pozwala bez obaw wjechać w teren, a opony nigdy nie słyszały słowa "niskoprofilowy". I nie zwracajcie uwagi na alufelgi - podobnie, jak w przypadku lakierowanych zderzaków, możemy zamówić amaroka bez nich.

Prawdziwy pick-up nie może za to obejść się bez wielkiej paki. Na tym polu wielki Volkswagen nie ma się czego wstydzić, ponieważ jest ona na tyle szeroka, że zmieści europaletę postawioną w poprzek. A ładowność? Jeśli zamówimy wersję ze wzmocnionym zawieszeniem (w które był wyposażony nasz testowy egzemplarz), może osiągnąć nawet 1137 kg.

Pick-upa kupujemy jednak nie tylko wtedy, kiedy potrzebujemy małej ciężarówki, ale również dlatego, że może on wjechać niemal wszędzie (choć czasami z wyjazdem już bywa gorzej).

Podstawą zatem są dwie rzeczy - prostota i trwałość. Żadnego fantazyjnego pneumatycznego zawieszenia i samonośnego nadwozia. Całość osadzona jest na ramie, a z tyłu znajdziemy stare, dobre resory piórowe. Jeśli chodzi o sam napęd, to do wyboru mamy trzy jego rodzaje - na tylną oś, dołączany na przednią, lub stały 4x4. Nasz egzemplarz wyposażono w napęd dołączany, co w połączeniu z seryjną, elektroniczną szperą, terenowym ABSem i asystentami podjazdu i zjazdu daje całkiem spore możliwości jazdy w terenie. Jeśli komuś to nie wystarcza, może dokupić mechaniczną blokadę mechanizmu różnicowego tylnej osi.

Dobry do jazdy w terenie jest też silnik - nowy, 2-litrowy BiTDI. Przedrostek "Bi" oznacza naturalnie, podwójne doładowanie. Moc, to co prawda tylko 163 KM, czyli o 7 mniej, niż w wersji z jedną turbiną, ale w tego typu samochodach istotniejszy jest moment obrotowy. Ten wynosi 400 Nm i dostępny jest już od 1500 obr./min, co wystarcza, by wyciągnąć ważącego prawie 2 tony Amaroka z niemal każdych tarapatów.

Bądźmy jednak realistami - rosnąca popularność pick-upów nie oznacza wcale, że coraz więcej osób potrzebuje terenowego dostawczaka. Są one traktowane jako alternatywa dla SUVów, którą, niestety, trudno je nazwać. Szczerze mówiąc, niełatwo nam zrozumieć, dlaczego ktoś chciałby jeździć takim samochodem na co dzień. Jest bardzo praktyczny i świetnie sprawdza się w terenie, ale na utwardzonych drogach nie czuje się zbyt dobrze. Jeśli bowiem nad resorami piórowymi zawiesimy pustą pakę, będzie nam ona podskakiwała na wybojach, jak piłeczka. Na szczęście w nowoczesnych pick-upach, w amaroku również, problem ten został w dużej mierze rozwiązany, ale wciąż komfort jazdy zauważalnie odbiega od tego, co oferuje większość SUVów.

Na pocieszenie pozostaje nam typowo volkswagenowskie wnętrze - możemy liczyć na dobrej jakości, choć twarde plastiki (amarok to auto użytkowe) i wzorową ergonomię. Ponadto większość elementów, takich jak sterowanie klimatyzacją, radio, zegary, kierownica, są zapożyczone z innych modeli Volkswagena, więc jadąc amarokiem nie czujemy się jak w spartańskim dostawczaku. Można nawet dokupić nawigację z ekranem dotykowym i skórzaną tapicerkę, jeśli ktoś chciałby zaznać odrobiny luksusu w swoim pick-upie. Ale nie dajcie się zwieść - nawet z pełnym wyposażeniem, to wciąż wół roboczy, a nie luksusowy SUV.

Jaki jest zatem nowy amarok? Taki, jak pick-up być powinien - z wielką paką, ogromną ładownością i świetną sprawnością w terenie. Jeśli właśnie tego typu auta potrzebujemy, to Amarok jest nasz już za 80 346 zł netto zł ze 122-konnym dieslem. Jeśli jednak chcielibyśmy testowaną wersję Highline z podwójnie doładowanym dieslem i napędem 4x4 musimy przygotować 110 302 zł netto. Dostaniemy w zamian 6 airbagów, ESP, klimatyzację automatyczną i radio z CD i MP3.

Michał Domański

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama