Nowa opłata rejestracyjna uderzy w kierowców? "Nie ma na to zgody"

Opłata rejestracyjna i podatek od posiadania samochodów spalinowych to zapisy w Krajowym Planie Odbudowy zatwierdzonym jeszcze przez rząd PiS. Choć w lipcu Komisja Europejska zgodziła się na zmiany w KPO, to drażliwy temat opłaty rejestracyjnej nadal jest jednym z kamieni milowych. Czy to oznacza, że kierowcy będą musieli wkrótce głębiej sięgnąć do portfeli?

Wiceszef Ministerstwa Funduszy i Przemysłu Regionalnego Jan Szyszko przekonuje, że nie. Resort deklaruje dalsze negocjacje z Komisją Europejską w tym zakresie i twardo stoi na stanowisku, że opłata obejmująca wszystkie samochody spalinowe nie może się ostać.

Co dalej z podatkiem od samochodów spalinowych i opłatą rejestracyjną?

Z wypowiedzi wiceministra, który wspólnie z wiceszefem resortu środowiska Krzysztofem Bolestą, negocjował z przedstawicielami KE sporne kwestie dotyczące kierowców wynika, że sama UE nie wypracowała jednolitego poglądu na sprawę.

Szyszko uspokaja, że zamiast sięgania do kieszeni kierowców, rolą państwa, w pierwszej kolejności, jest zapewnienie obywatelom alternatywnych możliwości transportu.

Reklama

Dodał również, że kolejna rewizja KPO najprawdopodobniej będzie mieć miejsce w połowie przyszłego roku.

Podatek od samochodu i opłata rejestracyjna wcale nie zniknęły. Kto będzie musiał placić?

Przypomnijmy, że pierwotne zapisy KPO zakładały nałożenie na kierowców cyklicznego (naliczanego corocznie) podatku od posiadania samochodu spalinowego i opłaty rejestracyjnej pobieranej przy pierwszej rejestracji pojazdu. Ostatecznie sprawę dotyczącą podatku - przynajmniej po części - udało się odkręcić. Zamiast niego pojawić się mają dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych i zmiany w sposobie naliczania podatku akcyzowego. Śmiało zakładać można, że nowa akcyza - w pewnym stopniu - będzie też spełniać rolę wspomnianej opłaty rejestracyjnej. Podatek akcyzowy pobierany jest przecież przy pierwszej rejestracji pojazdu w kraju. 

Nad nowym mechanizmem naliczania akcyzy pracuje ministerstwo finansów. Chociaż nie poznaliśmy jeszcze żadnych konkretów, śmiało zakładać można, że ustawodawca będzie chciał postawić tamę dla importu starszych pojazdów spalinowych, głównie tych wyposażonych w silniki wysokoprężne. Co ciekawe pomysł opodatkowania posiadaczy samochodów spalinowych nie zniknął całkowicie. Zamiast niego, od stycznia 2026 roku, pojawić ma się nowa opłata środowiskowa od samochodów osobowych i dostawczych o napędzie spalinowym. Większość kierowców może jednak odetchnąć z ulgą, bo ta skierowana będzie wyłącznie do przedsiębiorców. Według wstępnych założeń zapłacą ją firmy posiadające więcej niż jedno auto.

Podatki od samochodów spalinowych zapłacą firmy

Obrany przez rząd kierunek potwierdził wiceszef MFiPR. Jan Szyszko stwierdził m.in. że:

W jaki sposób miałaby wyglądać nowa opłata rejestracyjna?  Zgodnie z zapisami KPO ma ona zależeć od emisji CO2 lub NOx. Dochody z opłat mają zostać przeznaczone na "redukcję negatywnych efektów zewnętrznych transportu oraz rozwój niskoemisyjnego transportu publicznego na obszarach miejskich i wiejskich". 

To - paradoksalnie - dobra wiadomość dla kierowców, czy - jeśli wierzyć zapewnieniom rządzących - właścicieli firm. W CEPiKu nie znajdziemy żadnych informacji dotyczących poziomu emisji CO2 czy NOx dla konkretnych pojazdów - najprościej więc bazować na danych homologacyjnych dotyczących samochodów nowych. A nie jest przecież tajemnicą, ze 7 na 10 nowych samochodów sprzedawanych w Polsce rejestrowanych jest dziś przez klientów biznesowych. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: podatek od samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama