"Latający" motocykliści. Mamy ich na zdjęciach i video!
Blisko 40 tysięcy osób obejrzało na poznańskim Stadionie Miejskim zawody "latających" motocrossowców Red Bull X-Fighters, które po raz drugi gościły w Polsce.
Jednym z widzów był specjalista od trochę innego latania - Adam Małysz.
Poznański obiekt, który za niespełna rok będzie areną piłkarskich mistrzostw Europy, w ciągu kilkunastu dni mocno zmienił oblicze. Zdemontowano murawę, a dziesiątki ciężarówek przywiozły wiele ton gliny i piasku, niezbędnych do uformowania toru motocrossowego z licznymi rampami i nawrotami. Jak się okazało, stadion nie musi służyć tylko piłkarzom.
Po raz pierwszy do Polski Red Bull X-Fighters zawitało trzy lata temu - zawody rozegrano na rozbieranym wówczas Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie. W tym roku również miały odbyć się w stolicy, ale opóźnienia w budowie Stadionu Narodowego sprawiły, że motocrossowcy wystąpili w Wielkopolsce.
Mimo wysokich cen biletów, sięgających nawet 200 złotych, na Stadionie Miejskim zasiadł niemal komplet widzów, którzy do Poznania przyjechali także z zagranicy. Publiczność nieoczekiwanie przywitał były zawodnik Lecha Poznań Bartosz Bosacki. "Dziś jestem trochę w innej roli, ale ciągle z piłką. Patrzę na ten pełen stadion i jestem pewny, że będzie wspaniała zabawa" - powiedział.
Bosacki nie pomylił się, bowiem blisko 40-tysięczna widownia obejrzała efektowny show ze znakomitą oprawą oświetleniową i muzyczną. Siedmiu zawodników zaprezentowało imponujące ewolucje, salta i kilkudziesięciometrowe skoki na stukilogramowych maszynach. Można było momentami odnieść wrażenie, że zasady grawitacji ich nie obowiązują.
Publiczność rozgrzały już jazdy treningowe. Zresztą wszystkie "ochy" i "achy" to jeden z ważnych elementów przy ocenianiu występu jeźdźców. Sędziowie zwracają uwagę m.in. na rekreację widowni podczas występu, a także na stopień trudności i wykonanie, formę, płynność jazdy oraz wykorzystanie toru.
Zawody wygrał Amerykanin Nate Adams, który w finale pokonał Hiszpana Dany Torresa i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Trzecie miejsce zajął Japończyk Eigo Sato. O pechu mógł mówić dotychczasowy lider, Norweg Andre Villa, który dwa dni przed imprezą doznał urazu na treningu i obecnie przebywa w poznańskim szpitalu.
"Myślę, że te skoki można porównać do tego, co ja robiłem. Na pewno adrenalina jest podobna. Ale ci ludzie to prawdziwi wariaci" - przyznał żartobliwie.
Organizatorzy nie ukrywali zadowolenia z zawodów, choć ulewny deszcz, jaki spadł w piątkowy wieczór mógł je storpedować. "Wiele osób nie spało przez trzy noce, by uratować imprezę" - zdradził dyrektor sportowy Tes Sewell. Przy Red Bull X-Fighters pracowało ponad 300 osób.