Kuzaj zdawał na prawo jazdy
Broniący tytułu mistrzowskiego Francuz Sebastien Loeb (citroen xsara) odniósł 27. zwycięstwo w karierze, wygrywając w niedzielę Rajd Japonii - 11. z 16 eliminacji samochodowych mistrzostw świata.
W ten sposób ustanowił rekord zwycięstw i samodzielnie prowadzi na liście najbardziej utytułowanych kierowców. Ma w dorobku o jeden triumf więcej od Hiszpana Carlosa Sainza.
Na mecie Rajdu Japonii Loeb wyprzedził zaledwie o 5,6 sekundy Fina Marcusa Groenholma oraz o 2.46,5 jego rodaka Mikko Hirvonena (obaj ford focus).
Walka o zwycięstwo od początku toczyła się między Loebem i Groenholmem, który prowadził po pierwszym etapie z ponad dziesięciosekundową przewagą. Jednak w sobotę przed południem Fin nieoczekiwanie wypadł na żwirowe pobocze drogi na 14. odcinku specjalnym. Zanim wrócił do rywalizacji stracił do Francuza ponad 20 sekund.
Po dwóch etapach Loeb prowadził już z przewagą 25,6 s i wydawało się, że bez większych problemów odniesie zwycięstwo w imprezie. Jednak w niedzielę przed południem Groenholm z zaskakującą łatwością zmniejszał stratę do lidera, ale nie udało mu się go wyprzedzić.
Walka była naprawdę fantastyczna, a każdy błąd bardzo dużo kosztował - powiedział na mecie Loeb. - Właściwie dzisiaj nie bardzo wiedziałem, co zrobić: czy podjąć ryzyko, czy też starać się po prostu utrzymać samochód na drodze. W końcu jechałem dość ostrożnie. 27. zwycięstwo w karierze nie było dla mnie specjalną motywacją, tak naprawdę najważniejsze jest dla mnie mistrzostwo świata.
Na pięć startów przed końcem sezonu Loeb ma w dorobku 102 punkty i w klasyfikacji MŚ kierowców wyprzedza o 33 pkt. Groenholma. Trzeci jest Hiszpan Daniel Sordo, który traci do Francuza już 59 punktów.
19. miejsce, ze stratą 34.17,3 do zwycięzcy zajął Leszek Kuzaj (subaru impreza,) ale zdobyte cztery punkty dały mu awans na trzecie miejsce w klasyfikacji mistrzostw świata samochodów seryjnych. Tuż przed rajdem Polak musiał zdawać egzamin na japońskie prawo jazdy. Nie było łatwo, ale zdałem - powiedział. W czasie rajdu razem z Maćkiem (Szczepaniak – przyd. red) walczyliśmy bardziej z naszym przeziębieniem niż z czasami, ponieważ mieliśmy wysoką gorączkę.