Jakość paliwa czyli szczerość kontrolera...
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów po raz kolejny alarmuje: sprzedawane na rynku paliwo w wielu wypadkach nadal nie spełnia obowiązujących w Polsce norm jakościowych.
W benzynie sprzedawanej na stacjach kwestionowano np. takie parametry, jak liczba oktanowa czy zawartość benzenu.
O ile jednak na stacjach dużych koncernów sytuacja poprawia się, o tyle na małych, prywatnych, nadal jest źle.
Niedawno reporter INTERIA.PL był w renomowanym laboratorium, które zajmuje się m.in. badaniem jakości paliw. Opowiedziano nam jak rzetelnie i fachowo przeprowadza się kontrolę i co z niej wynika. Okazuje się, że czasami ... nic z niej nie wynika.
Szef tegoż laboratorium, które przeprowadza badania jakościowe paliw także na zewnętrzne zlecenie powiedział nam, że zgłaszają się do niego czasami spółki, które sprowadzają do Polski całe pociągi paliwa. Niedawno – wspomina ów kontroler, który prosił o zachowanie anonimowości – pewien biznesmen przyniósł do nas próbkę paliwa sprowadzonego z Białorusi z prośbą o kontrolę jakościową. Kupił kilka kolejowych cystern! Po przebadaniu okazało się, że jakość tego niby-paliwa była straszna. Moim zdaniem „płyn” ten nie nadawał się do niczego, a na pewno nie do napędzania silników samochodów. Taką też wydaliśmy opinię.
Zapytaliśmy więc co stanie się dalej z tak złej jakości paliwem. Kierownik laboratorium z godną podziwu szczerością powiedział nam, że zapewne zostanie komuś ... sprzedane. Przecież nie wróci na Białoruś, ani nie zostanie wylane do rowu – dodał.
Dlaczego więc laboratorium nie zawiadomiło stosownych władz, np. policji o wynikach takiego badania? Okazuje się, że nie ma takiego obowiązku. Zresztą – zdaniem przedstawiciela wspomnianego laboratorium - import złej jakości paliwa nie jest w Polsce zakazany. Przestępstwem jest dopiero próba sprzedaży. A o tym jaki był dalszy los tego paliwa laboratorium nic nie wie i ... nie chce wiedzieć.
Z pytaniem jak powinno w takiej sytuacji zareagować laboratorium zwróciliśmy się do Komendy Głównej Policji. Także i tam powiedziano nam, że pracownik tegoż laboratorium nie ma obowiązku informowania policji o wynikach badania próbek paliwa.
Oczywiście ze społecznego punktu widzenia dobrze by było abyśmy o takim pociągu z trefnym paliwem wiedzieli – powiedział INTERIA.PL przedstawiciel biura prasowego KGP. Wtedy moglibyśmy monitorować dalsze jego losy i interweniować w razie próby wprowadzenia do obrotu.
A więc wszystko wskazuje na to, że badane we wspomnianym laboratorium paliwo – po „uszlachetnieniu” – trafi na stacje paliwowe. Mamy tylko płonną nadzieje, że zatankuje je do swojego prywatnego samochodu także kierownik wspomnianego laboratorium.