Jak zmieni się motoryzacja?
Ruchome chodniki zamiast aut? Nie, choć przyszłość przyniesie spore zmiany.
Pierwsza wiadomość jest krzepiąca - kryzys nie potrwa długo. Już w 2011 r. światowa produkcja aut osobowych wróci do poziomu z 2008 r. (ok. 65 mln sztuk), a do 2015 r. ma sięgnąć 70 mln pojazdów.
Recesja pozostawi jednak ślady. Głębokie, wyraźne i trwałe. Zarówno w polityce producentów, jak i świadomości klientów. Przynajmniej tak wynika z raportu "Nowa era. Jaki będzie rok 2020? Zmiany na rynku motoryzacyjnym" firmy doradczej Deloitte.
Kupujący nie zapomną o ciężkich czasach - najważniejszymi kryteriami wyboru auta staną się stosunek wartości do ceny, jakość oraz bezpieczeństwo.
Już dziś Amerykanie wolą dopłacić za systemy bezpieczeństwa niż za gadżety pokroju elektrycznie podnoszonej klapy bagażnika. Poza tym społeczeństwa m.in. Europy Zachodniej, USA i Japonii będą się starzeć. A starsi klienci preferują auta, do których łatwiej wsiąść, z wyraźniejszymi wskaźnikami i lepszym oświetleniem. Takie osoby przekładają jakość i bezpieczeństwo nad zużycie paliwa i stylizację. Czas na erę nudnych karoserii? Na pewno nie skończy się prymat elektroniki - w 2007 r. stanowiła ona 20-30% wartości samochodu.
W 2020 r. może sięgnąć 50%. Nie będzie wesoło w miastach. W 2020 r. ma w nich mieszkać aż 78% populacji krajów rozwiniętych (obecnie 75%). Liczba mieszkańców 24 metropolii przekroczy granicę 10 mln. Nie poprawi to sytuacji na drogach - korki będą i częstsze, i dłuższe. Część kierowców przesiądzie się do miejskich aut, o ile w ogóle nie porzuci ich dla komunikacji zbiorowej. W miastach karierę mogą zrobić pojazdy elektryczne.
Zdaniem Deloitte w 2020 r. nawet co trzecie auto kupowane w krajach rozwiniętych nie będzie korzystać z silnika spalinowego, przy czym większość z nich mają stanowić właśnie pojazdy na prąd. Na razie to jednak margines rynku.
Np. w Niemczech porusza się obecnie 49,6 mln aut, ale tylko 1500 ma silnik elektryczny. Zasięg tych samochodów jest ograniczony, punktów ładowania akumulatorów niewiele, a kuszących zachęt ze strony rządów (np. większych zwolnień podatkowych) wciąż brak. Ceny też nie zachęcają - zdaniem Deloitte same nowoczesne akumulatory zwiększają koszt zakupu o 10-15 tys. euro.
Do 2020 r. może się jednak wiele zmienić na korzyść aut elektrycznych. A hybrydy? Czy staną się jeszcze popularniejsze? Tak, ale w dalszej przyszłości zapewne wyprą je w pełni elektryczne samochody. W branży zacznie się konsolidacja. W 2020 r. może pozostać 10 koncernów, które opanują 90% rynku. Część produkcji będzie przenoszona do państw rozwijających się, gdzie koszty pracy są nawet kilkunastokrotnie niższe. Będą to też najbardziej chłonne rynki, co ograniczy wydatki związane z eksportem.
Dalsze oszczędności przyniesie unifikacja platform - w ciągu 5 lat Ford zamierza na jednej platformie produkować 680 tys. aut rocznie, zamiast obecnych 345 tys. Na koszty mniej zawracać będą uwagę coraz zamożniejsi mieszkańcy państw rozwijających się, którzy z pewnością skorzystają z szansy kupna pierwszego w życiu Rolls-Royce'a. Krzysztof Wojciechowicz (Tygodnik Motor)