Ile trwa i kosztuje odśnieżanie?
Magiczne 4 godziny na odśnieżenie dróg po ustąpieniu opadów nie istnieją.
Reporter RMF FM ustalił, że rozporządzenie ministra transportu, na które powołują się polskie miasta pytane o spóźnione odśnieżanie, nie obowiązuje. I to od 11 lat!
Sprawdź serwis kamery.interia.pl i przekonaj się jak wygląda sytuacja na drogach Polski.
Od 1999 roku każdy zarządca drogi sam ustala, ile czasu potrzebuje na doprowadzenie dróg lub przystanków do bezpiecznego standardu.
Skąd zatem wzięły się te 4 godziny? - Nie pamiętam - odpowiada autor przepisu. - Podpatrywaliśmy, jak się to robi za granicą. Szybciej, niż w 4 godziny nie da się uprzątnąć śniegu i tak nam wyszło, że tyle powinno wystarczyć. Tworząc te przepisy przeglądaliśmy przepisy, jakie istnieją w innych państwach Europy Zachodniej, żeby oszczędzić czasu, to tak to zaproponowaliśmy. I tak to wyszło i obowiązywało ileś tam lat - tłumaczy. Cieszę się bardzo, że mimo 16 lat to nadal jeszcze to przetrwało - dodaje ze śmiechem.
Przetrwało i ma się dobrze, choć wzorcowego rozporządzenia już nie ma. Teraz na dobrą sprawę każde z miast może przyjąć dowolny standard - na przykład, że drogi zostaną odśnieżone po 8 albo po 3 godzinach od ustąpienia opadów.
Standardy odśnieżania
Czarna, mokra jezdnia - to pierwszy standard, z niewielką ilością śniegu - to standard drugi. Zapewnienie pierwszego może być nawet trzykrotnie droższe od drugiego. Zdarza się, że miasto wymaga standardu drugiego, bo taniej, a uzyskuje pierwszy, bo akurat wzrosła temperatura.
Ile miasta wydają na odśnieżanie?
Wrocław od początku listopada wydal na odśnieżanie ponad milion złotych, tam płaci się także za gotowość firm do akcji. Warszawa tylko od piątku już wydała ponad 9 milionów złotych, chociaż w stolicy płaci się tylko za samo odśnieżanie, a nie za czekanie na śnieg. Akcja powinna zacząć się zanim zacznie padać, jezdnie trzeba posypać, żeby śnieg się rozpuszczał i nie przymarzał do jezdni. W Krakowie raz drogowcy się spóźnili. W styczniu 2005 roku miasto zostało sparaliżowane, bo solarki za późno wyjechały z bazy. Po tym jak spadła marznący deszcz ze śniegiem doszło do kilkuset stłuczek, a dyrektor ówczesnego Zarządu Dróg i Komunikacji został skazany wyrokiem sądu na karę grzywny za niedopełnienie obowiązków.
A jak jest w Europie?
Przepisy o maksymalnym czasie potrzebnym na odśnieżanie nie obowiązują w większości krajów europejskich.
Brytyjskie służby korzystają z sieci elektronicznych czujników umieszczonych w asfalcie. Analizując dane wysyłają na drogi ciężarówki z solą zanim spadnie śnieg. Mogłoby się wydawać, że nowoczesna technologia pomaga im wygrać z aurą. Niestety, z uwagi na rzadkość występowania tak obfitych opadów środki, jakimi dysponują lokalne władze, są proporcjonalnie ograniczone. Służby nie mają jasno określonego obowiązku oczyszczania dróg w określonym czasie. I to zazwyczaj zima wygrywa z nimi, a nie odwrotnie.
We Francji samorządy lokalne mają obowiązek nie tylko odśnieżania, ale i zapewnienia bezpieczeństwa kierowcom podczas opadów. Jeżeli dojdzie do wypadku z powodu oblodzonej lub zasypanej śniegiem drogi, osoba poszkodowana może wytoczyć władzom lokalnym proces.
Jeśli zostanie udowodnione, że merostwo nie zrobiło wszystkiego, co było możliwe, by zagwarantować bezpieczeństwo użytkowników danej drogi, sędziowie zasądzają danej osobie odszkodowanie, którego wysokość zależy od doznanego przez nią uszczerbku na zdrowiu lub strat materialnych.
W Belgii nie ma żadnych przepisów, które nakazywałyby odśnieżanie tras. Każda gmina dba o należące do niej drogi. O stan chodników troszczą się właściciele domów. Gdy odśnieżanie jest nieprawidłowe, policja może karać mandatem. Pierwszeństwo w odśnieżaniu mają drogi główne lub te, gdzie jeżdżą autobusy. Służby miejskie są zmobilizowane i pracują nawet w nocy.