Hołek ósmy. Sainz znowu najszybszy
Jadący BMW Krzysztof Hołowczyc , z belgijskim pilotem Jean-Markiem Fortinem, zajął ósme miejsce na czwartym etapie 33. Rajdu Dakar, którego trasa prowadziła z Jujuy w Argentynie do Calamy w Chile i miała 761 km, w tym 207 km odcinka specjalnego.
Etap wygrał Hiszpan Carlos Sainz i umocnił się na pozycji lidera w klasyfikacji generalnej. Polsko-belgijska załoga utrzymała piąte miejsce w klasyfikacji łącznej. Hołowczyc stracił na etapie do Sainza prawie sześć minut.
W klasyfikacji motocyklistów Marek Dąbrowski jest 20. (przed środowym etapem był 19.), natomiast Jacek Czachor awansował o jedno miejsce i jest 22.
"Trochę musieliśmy powalczyć ze ściągnięciem koła. Na tej operacji straciliśmy około trzech minut. Było bardzo dużo kurzu, który dostał się między piastę, najgorsze jest jednak to, że koło było bardzo mocno rozgrzane. Aż się dymiło. Sporą część OSu pokonaliśmy na tym kapciu. Po prostu na fesz-feszu nie było czuć, że mamy przebite koło. Jedyną oznaka była utrata mocy w aucie, które nie miało siły przyśpieszać. Najważniejsze, że jesteśmy na mecie i to z całkiem niezłym czasem. To był bardzo ciekawy odcinek, coraz lepiej zaczynam poznawać auto i uczę się mu ufać na trudnych partiach trasy" - powiedział Krzysztof Hołowczyc.
"Większość odcinka specjalnego poprowadzona była po kopnym i śliskim piasku fesz-fesz. To nie jest mój ulubiony rodzaj nawierzchni. Jechaliśmy 3500 m n.p.m., a na takich wysokościach mój motocykl traci czasem moc, stąd słabsza etapowa pozycja. Jutro startuję w trochę wolniejszej grupie i nadal walczę" - dodał Marek Dąbrowski.
A oto co na temat tego odcinka mówił Carlos Sainz: "To był "szybki" dzień Dakaru, który na dobre rozpoczął się po przepięknym, lecz niesamowicie długim odcinku dojazdowym. Dzisiaj chodziło przede wszystkim o to, aby na szutrowym podłożu nie uszkodzić opon. Za nami kolejny etap, który skończył się bardzo pomyślnie. Dobrze jest być nadal na prowadzeniu, ale dopiero teraz jesteśmy w Chile i dopiero teraz rajd tak naprawdę się zaczyna".